Jednak dzisiaj skończyłam czytać książkę autorstwa Lisy See zatytułowaną "Dziewczęta z Szanghaju".
Książka ta czekała w kolejce kilka miesięcy. Kupił mi ją TŻ. Dostałam wtedy dwie książki, ale ta druga nie wzbudziła we mnie tyle emocji i zaciekawiania co "Dziewczęta...".
O tym, że ta książka w ogóle istnieje wiedziałam wcześniej. Gdzieś na półkach w księgarniach migała mi przed oczami okładka lub tytuł.
Nie przypuszczałam jednak, że jest ona aż tak DOBRA.
O jej jakości niech powie coś fakt, iż przeczytałam ją w dwa dni:)
Zaczynając ją bałam się, że będzie podobna do swojej "koleżanki" kupionej w tym samym dniu. Jednak po kilku stronach przestałam je porównywać. Został mi przedstawiony zupełnie inny świat.
Poznałam dwie siostry - Pearl oraz May. Chinki. Zarabiające na siebie pozowaniem dla artystów. Mieszkające z rodzicami, którym oddają pieniądze. Bogate. Zadowolone z życia. Jednak ich spokojny świat stopniowo się wali. Pierwszym tego czynnikiem jest ojciec, który popadł w długi. Chcąc ratować rodzinę aranżuje małżeństwa córek mimo wcześniejszych zapewnień, że pozwoli im wziąć ślub z miłości. Nakazuje córkom opuścić Chiny i przenieść się do Ameryki. Siostry zawierają związki małżeńskie z wybranymi przez ojca mężczyznami (chociaż trudno nazwać tak jednego z nich), lecz nie stawiają się w wyznaczonym dniu na statku. Drugim czynnikiem zawalenia się ich spokojnego do tej pory świata jest wojna z Japonią. Bomby, morderstwa, gwałty, ucieczka, bieda. Tak wygląda ich świat.
A potem podróż.
Reszty nie opowiem. I tak chyba napisałam za dużo, ale nie mogłam się powstrzymać;)
Czemu ta książka mnie tak poruszyła i zaciekawiła?
Bo na jej kartkach została zapisana historia. Nie Pearl i May, ponieważ to są postacie fikcyjne, ale ludzi, którzy mieszkając w Chinach chcieli polepszyć swój los i udać się do Ameryki. O ludziach, którzy po długiej podróży prowadzili życie gorsze niż w Chinach. Którzy cały czas żyli z obawą, że zostaną deportowani do Chin. Czytając czułam ich ból, strach, niepokój i niepewne jutro.
Muszę jednak przyznać, że po skończeniu czuję pewien niedosyt. Przypisuję to temu, że zakończenie było zaskakujące. Tak naprawdę przerywało historię w połowie, dlatego teraz będę polować na dalsze losy bohaterów, czyli "Marzenia Joy":)
uwielbiam książki, więc bardzo możliwe, iż w końcu też przeczytam poleconą przez Ciebie :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę polecam! Sama się nie spodziewałam, że będzie taka dobra:D
OdpowiedzUsuńWiadomo, że gusta są różne oczywiście, ale ta ma w sobie to COŚ:)