Być może będą to bzdurne przemyślenia człowieka, któremu zamykają się oczy ze zmęczenia. Na szczęście zmęczenie było pozytywne (no, prawie), co nie zmienia faktu, że zdecydowanie powinnam wybrać kierunek - łóżeczko z mięciutką kołderką.
Ale naszło mnie myślenie i wiem, że jutro albo nie będę pamiętać o tym w ogóle, albo nie będę kojarzyć o co mi chodziło nawet mniej więcej. Dlatego lepiej zrobić to teraz.
O czym tak myślę?
O książkach. Gdyby nie chodziło o nie, to nawet nie zaczęłabym pisać tego posta. Chociaż nigdy nie wiadomo.
Naszło mnie książkowe myślenie może nie tyle o gatunkach książek, ale o książkach, które są określane czasami jako obciachowe, bezsensowne, komercyjne i ogólnie przynoszące wstyd i hańbę tym, którzy po nie sięgają/chcą sięgnąć/kiedyś tam sięgnęli.
Osobiście muszę przyznać, że takiego kategoryzowania nie uznaję. Dlaczego? Bo nigdy nie wyrabiam własnego zdania na podstawie opinii innych osób, nieważne czy znanych mi osobiście, czy takich, które zamieszczają swoje opinie/recenzje w sieci. Wolę przeczytać książkę, podejść do niej obiektywnie, tak jak do każdej innej.
Z czym tak było?
Tak jak w tytule, choćby z sagą "Zmierzch". Gdy zaczęły być tak bardzo popularne miałam trochę ponad 19 lat, okres około maturalny, więc myśli skupione na czymś innym. Jednak po zakończeniu matur nastały dłuuugie wakacje, na początek których postanowiłam poznać się bliżej z tą sagą. Bo trzeba zacząć od tego, że początkowo w ogóle nie rozumiałam szumu wokół tych książek zarówno pozytywnego, jak i negatywnego. Nie wiedziałam, o co dokładnie w nich chodzi, w ogóle o czym są. Ale ciekawość zwyciężyła i tym sposobem książki przeczytałam. Wrażenia? Dość niesprecyzowane. Bardzo zależne od poszczególnych części sagi, ponieważ jedne są lepsze, drugie gorsze. Nieważne teraz które.
Ale nie zmienia to faktu, że wyrobiłam sobie zdanie na temat "Zmierzchu" na podstawie własnej opinii i odczuć, nie zaczynając czytać z nastawieniem takim czy innym.
Drugi przypadek?
"Igrzyska śmierci". Te poznałam stosunkowo niedawno, zresztą wystąpiły w pierwszym PwM na tym blogu. Początkowo nawet nie wiedziałam, że film nakręcono na podstawie książki! A film spodobał mi się bardzo. Więc jak tylko dowiedziałam się o istnieniu książek, to od razu się za nie zabrałam. Nie będę tu porównywać tych dwóch tytułów, bo to nie temat tego postu, aczkolwiek mogłoby to być całkiem ciekawe;)
Ale również w tym przypadku moja opinia była moja i po książki sięgnęłam chętnie, niezrażona opiniami innych.
Zastanawiacie się pewnie, do czego ja w ogóle zmierzam, ale potrzebne mi były konkretne przykłady.
Ciężko mi to ująć właściwie, ale spróbuję.
Według mnie nie ma książek, które mogą "poniżyć" czytelnika. Cudzysłów występuje, ponieważ nie przychodzi mi inny wyraz do głowy, a nie chcę, żeby zostało to opacznie zrozumiane.
Spotkałam się z różnymi zachowaniami, które dotyczą takiego zjawiska. W sieci, w realnym życiu. Wszędzie. Nie zdarza się to codziennie, ale jednak.
Niektórzy twierdzą, że niektórych książek nie warto czytać, ponieważ to literatura niskich lotów, niewarta uwagi, właśnie tak jakby "poniżająca". Nie raz i nie dwa spotkałam się z sytuacją, gdy ktoś przyznał się, że przeczytała daną książkę i został po prostu wyśmiany. Padały słowa typu: "jak możesz to czytać?", "przecież to jest beznadziejne" itp.
Wiadomo, że są książki lepsze i gorsze. Tak jest ze wszystkim. Ale czy należy tak pisać o książkach? Ktoś powie, że to jest szczere podejście i trzeba walić prosto z mostu. Dobrze. Nie należy rezygnować z wyrażania własnej opinii. Jednak mimo wszystko miejmy szacunek do drugiego człowieka, do jego wyborów i zainteresowań. Już nie raz pisałam, że gusta są różne i z nimi się nie dyskutuje. Taka prawda.
Muszę przyznać, że sama padłam kiedyś ofiarą zachowania, które wyżej opisałam. Na szczęście jakoś mnie to nie ruszyło, dalej czytam to, na co mam ochotę nie myśląc o tym, że gdy się przyznam do tytułu zostanę zlinczowana. I mam nadzieję, że większość osób tak do tego podchodzi:)
Wybaczcie przydługawy wywód, ale tak mnie wzięło i już:) Ufam, że jest zrozumiały, ale czytając weźcie proszę pod uwagę godzinę i wszelkie inne powody, dla których tekst wydaje się bez ładu i składu napisany:p
Miłej nocy!
;*
Muszę przyznać, że sama padłam kiedyś ofiarą zachowania, które wyżej opisałam. Na szczęście jakoś mnie to nie ruszyło, dalej czytam to, na co mam ochotę nie myśląc o tym, że gdy się przyznam do tytułu zostanę zlinczowana. I mam nadzieję, że większość osób tak do tego podchodzi:)
Wybaczcie przydługawy wywód, ale tak mnie wzięło i już:) Ufam, że jest zrozumiały, ale czytając weźcie proszę pod uwagę godzinę i wszelkie inne powody, dla których tekst wydaje się bez ładu i składu napisany:p
Miłej nocy!
;*
Każdy powinien czytać to, na co ma ochotę i nie przejmować się opiniami innych. :) Jeszcze chyba nigdy nie wstydziłam się czytanej przez siebie książki czy też tym, co o niej uważałam i mam nadzieję, że tak też pozostanie. Zresztą w życiu też kieruję się robieniem tego, co sprawia mi radość, bez zastanawiania się, co pomyślą inni. Jak to powiedziała Jane Eyre - I'd rather be happy than dignified. :)
OdpowiedzUsuńI to się nazywa prawidłowe podejście:D
UsuńJa tam się nie przejmuje tym, co inni sądzą o moich gustach literackich. I tak np. ostatnio zaczęłam czytać erotyki, bo to lubię i chociaż spotkałam się wielokrotnie ze stwierdzeniem: jak możesz sięgać po ten chłam, to ja jednak puszczam te uwagi mimo uszu, bo liczy to, co JA CHCE, a nie to co INNI SUGERUJĄ.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, tak ma być!:)
UsuńPamiętam jak na wykładach z czytelnictwa mój profesor raz stwierdził, że i ta literatura "niskich lotów" jest potrzebna. Jedną z funkcji literatury jest funkcja rozrywkowa/ludyczna, a jak wiadomo od zarania dziejów - o gustach nie powinno się w ogóle dyskutować, nie mówiąc już o wyśmiewaniu kogoś z powodu książki, którą trzyma w rękach jadąc w pociągu. Każdy czyta to co chce, a co dla mnie najistotniejsze w tym temacie - super, że w ogóle czyta! :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%:)
UsuńChyba chodziłyśmy z Izą na te same wykłady :P
OdpowiedzUsuńNie rozumiem tylko jednej rzeczy - czyżbyś spotkała się z opinią, że "Igrzyska śmierci" to kiepska literatura (zasugerowałam się zestawieniem tych książek ze "Zmierzchem", który arcydziełem nie jest, że tak to nazwę) ?
Gdybym nie słyszała, nie napisałabym tego postu:)
Usuń