Źródło zdjęcia |
Twórczość Moniki Szwai staje się popularna wśród coraz szerszych kręgów. Mi także nie jest obca, o czym świadczy fakt, iż przeczytałam wszystkie książki tej autorki, jakie pojawiły się na rynku. Jako że jest ze mnie bardzo sentymentalna osóbka, postanowiłam wrócić do jej książek - miałam ochotę na coś naprawdę lekkiego i przyjemnego, co mnie nie zaskoczy, a miło z powrotem powita. Więc gdy zobaczyłam pełne wydanie jej trylogii, dosłownie 3 w 1, nie mogłam się oprzeć i wzięłam:)
Jestem już po dwóch pierwszych częściach, a w trakcie trzeciej. więc szybko będziecie mogli przeczytać recenzje pozostałych dwóch książek:)
W pierwszej części trylogii poznajemy cztery kobiety - Agnieszkę, Michalinę, Alinę oraz Marcelinę. Spotykają się po dwudziestu latach, kiedy zostaje zorganizowana druga studniówka, według większości zdecydowanie lepsza niż ta pierwsza;) Dziewczyny. w zasadzie już dorosłe kobiety, postanawiają odnowić po latach swoją przyjaźń, a przy okazji zrobić coś dobrego dla reszty świata. Tym sposobem powstaje Klub Mało Używanych Dziewic, którego nazwa zwykle przyprawia o wybuch śmiechu każdego, kto ją usłyszy. Agnieszka podejmuje decyzję i zaczyna opiekować się panią Różą, która ma umiejętność zastraszenia niejednego odważnego. Michalina bierze na siebie zaprojektowanie ogrodu dla znanego jej hospicjum. Alina pokonuje własne lęki i zostaje ciocią Grosik, opiekunką i pocieszycielką dzieci przebywających na oddziale onkologicznym. A Marcelina? Marcelina ma na głowie swojego Firleja oraz dziecko, którego się spodziewa. Nie zawsze wszystko toczy się po ich myśli, nie wszyscy są im życzliwi, łącznie z najbliższymi i osobami. Mają problemy, większe i mniejsze, ulegają wypadkom samochodowym i wszystkim humorom oraz zachciankom swoich sadystycznych rodzicielek, a także jakoś radzą sobie z humorami nastoletnich córek. Nieobce są im potyczki z innymi ludźmi. Nie zmienia to jednak faktu, że nie poddają się i dalej dążą do realizacji swoich celów.
Książki pani Szwai znam bardzo dobrze, jak już zresztą wyżej napisałam. Często do nich wracam, raczej dla uspokojenia i zrelaksowania. Nie są to książki idealne - takie zdarzają się, niestety, rzadko. Jak każde, mają swoje wady. Bohaterowie czasami są aż przesłodzeni i za bardzo przewidywalni, ale właśnie być może ta słodkość i przewidywalność sprawia, że naprawdę chce się do tych książek wracać. Czyta się je szybko, lekko i naprawdę przyjemnie. Muszę jednak przyznać, że pierwsza część tej trylogii podoba mi się najmniej. Jest, jak dla mnie, troszeczkę chaotyczna, mogłaby być odrobinę bardziej dopracowana, ale nie odbiera to jej uroku i charakteru. Jeżeli komuś ta część przypadła do gustu, to po resztę sięgnie prędzej czy później, a następnie także po inne książki tej autorki. Tak przynajmniej było ze mną;)
;*
W pierwszej części trylogii poznajemy cztery kobiety - Agnieszkę, Michalinę, Alinę oraz Marcelinę. Spotykają się po dwudziestu latach, kiedy zostaje zorganizowana druga studniówka, według większości zdecydowanie lepsza niż ta pierwsza;) Dziewczyny. w zasadzie już dorosłe kobiety, postanawiają odnowić po latach swoją przyjaźń, a przy okazji zrobić coś dobrego dla reszty świata. Tym sposobem powstaje Klub Mało Używanych Dziewic, którego nazwa zwykle przyprawia o wybuch śmiechu każdego, kto ją usłyszy. Agnieszka podejmuje decyzję i zaczyna opiekować się panią Różą, która ma umiejętność zastraszenia niejednego odważnego. Michalina bierze na siebie zaprojektowanie ogrodu dla znanego jej hospicjum. Alina pokonuje własne lęki i zostaje ciocią Grosik, opiekunką i pocieszycielką dzieci przebywających na oddziale onkologicznym. A Marcelina? Marcelina ma na głowie swojego Firleja oraz dziecko, którego się spodziewa. Nie zawsze wszystko toczy się po ich myśli, nie wszyscy są im życzliwi, łącznie z najbliższymi i osobami. Mają problemy, większe i mniejsze, ulegają wypadkom samochodowym i wszystkim humorom oraz zachciankom swoich sadystycznych rodzicielek, a także jakoś radzą sobie z humorami nastoletnich córek. Nieobce są im potyczki z innymi ludźmi. Nie zmienia to jednak faktu, że nie poddają się i dalej dążą do realizacji swoich celów.
Książki pani Szwai znam bardzo dobrze, jak już zresztą wyżej napisałam. Często do nich wracam, raczej dla uspokojenia i zrelaksowania. Nie są to książki idealne - takie zdarzają się, niestety, rzadko. Jak każde, mają swoje wady. Bohaterowie czasami są aż przesłodzeni i za bardzo przewidywalni, ale właśnie być może ta słodkość i przewidywalność sprawia, że naprawdę chce się do tych książek wracać. Czyta się je szybko, lekko i naprawdę przyjemnie. Muszę jednak przyznać, że pierwsza część tej trylogii podoba mi się najmniej. Jest, jak dla mnie, troszeczkę chaotyczna, mogłaby być odrobinę bardziej dopracowana, ale nie odbiera to jej uroku i charakteru. Jeżeli komuś ta część przypadła do gustu, to po resztę sięgnie prędzej czy później, a następnie także po inne książki tej autorki. Tak przynajmniej było ze mną;)
;*
Na podstawie tej książki powstał chyba serial, zresztą bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńZgadza się:) Nie oglądałam go, więc nie wiem jaki jest;)
UsuńNie czytałam, ale może kiedyś : >
OdpowiedzUsuńJeśli szukasz czegoś lekkiego, to warto sięgnąć po "Klub...":)
UsuńTwórczość tej autorki nadal przede mną. Żałuję, że się nie skusiłam na jej książki. Przymykam oczy na te wady - każda książka je ma :) Być może zapoznam się z tą książką, jak już będę w Krakowie i będę miała bibliotekę pod nosem :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, nie ma książki bez wad:)
OdpowiedzUsuń