Źródło zdjęcia |
Gdy coś nam nie wychodzi skupiamy się na życiu innych osób. Robimy to, aby zapomnieć o własnych problemach, przez chwilę pożyć życiem innych, aby nie musieć pamiętać o sobie i borykać się z kłopotami, które nas dopadły. Jest to dosyć naturalne zachowanie, choć przypomina swego rodzaju ucieczkę. Włodzimierz Kruszona prezentuje nam właśnie takie postępowanie, a jednocześnie inne. Brzmi to chaotycznie, ale tak właśnie jest.
Czytając tę książkę mamy okazję poznać historie. Nie jedną, lecz dwie, a w zasadzie nawet trzy. W opisanych czasach współczesnych śledzimy losy Ryszarda, który przyjechał do Kołobrzegu, jak co roku. W odróżnieniu od wcześniejszych wizyt, tym razem przeszłość nie daje mu spokoju, kontaktują się z nim osoby, od których kontaktu się nie spodziewał. Chcąc skupić się na innych sprawach pisze. Dzięki temu pisaniu poznajemy dwie historie, dotyczące tej samej osoby, mianowicie Jana. Opisane zostały dwa okresy jego życia w Kołobrzegu, zaraz przed I i II wojną światową.
Kolberg dla Jana był jednym z ważniejszych miast. Powracał do niego, nawet w niebezpiecznych czasach, aby zakończyć coś, co miało swój początek podczas jednej z jego świątecznych wizyt w tym mieście. Było to dla niego ważne, jeśli nie najważniejsze. Miał już swoje życie, wiele się w nim zmieniło. Nie spowodowało to jednak zmiany jego decyzji. Jak można się domyślać powodem jego podróży do Kolbergu była kobieta, Anna. On - doktor filozofii, ona – zwykła dziewczyna, zarabiająca jak nauczycielka w przedszkolu. Ich drogi się rozeszły, ale mimo to, Jan chce odnowić kontakt, Dowiedzieć się, co tak naprawdę się zmieniło.
Książka jest bardzo specyficzna. Zarówno Jan, jak i Ryszard często odwołują się do zagadnień filozoficznych. Darwin, Hegel, Nietzsche, Kierkegaard, to dla nich nic trudnego, obcują z myślami tych filozofów na co dzień. Dlatego dla nich jest całkiem normalne nieustanne nawiązywanie do tego tematu. Ich rozmówcy nie do końca są do tego przekonani, mają inne poglądy, których twardo się trzymają i nie zamierzają przestać. Ryszard i Jan nie poddają się, dalej przybliżają myśl filozoficzną.
Ciekawym zabiegiem jest ukazanie samego Kołobrzegu, a dokładnie zmian, jakie zachodziły w tym mieście na przestrzeni lat. Przedwojenny Kolberg znacząco różni się od tego współczesnego. Widać, że autor doskonale zna miasto i zgłębił jego historię. Jego stosunek do Kołobrzegu jest bardzo osobisty, co można wyczuć podczas czytania kolejnych stron.
Czy jest coś, co nie do końca przypadło mi do gustu? Dialogi dotyczące historii Jana. Są pisane zdanie po zdaniu, nie wyszczególniono tego, kto jak się wypowiada. Nie jest to jakoś bardzo drażniące, ale czasami po prostu niewygodne i wprowadzające trochę zamętu.
Cudzym życiem nie pożyjesz jest sporą dawką przemyśleń, które powinny nas skłonić do zastanowienia nad naszym życiem, nad samym sobą, nad swoimi priorytetami. Dzięki tej książce dowiemy się, do czego może doprowadzić ślepe zawierzenie jednej i tej samej myśli i brak otwartości na poglądy innych, a także czysty egoizm. Podsumowując, daje do myślenia. Trzeba się tylko chwilę zastanowić.
Oj, czuję, że to nie dla mnie. Nie przepadam za tego typu literaturą, w ogóle mnie nie pociąga.
OdpowiedzUsuńTakie książki trzeba lubić.
UsuńSpecyficzne książki mają to do siebie, że sa trudne w odbiorze. Z własnej woli rzadko po nie sięgam, chyba że wydawnictwo mi je zaproponuje :)
OdpowiedzUsuńTo fakt, Żeby ją czytać musiałam mieć spokój i czas, inaczej czytało mi się po prostu źle.
UsuńObawiam się tych filozoficznych zagadnień, ponieważ zazwyczaj wolę prosty, konkretny przekaz.
OdpowiedzUsuńNie są łatwe, ale dają dużo do myślenia:)
Usuń