Źródło zdjęcia |
Archeologia jest pełna tajemnic. Można tylko przypuszczać, jakie eksponaty mogą zostać odkryte, ale coś takiego jak pewność ma miejsce bardzo rzadko. Taką samą trudnością jest przewidzenie tego, co nas może spotkać podczas zwykłej pracy. Amy Leatheran wie coś na ten temat. Jest pielęgniarką, która właśnie rozpoczęła pracę, jako opiekunka pani Leidner. Pod względem fizycznym jej podopiecznej nic nie dolega. Inaczej jednak wygląda sprawa psychiki pani Luizy.
Luiza Leidner jest żoną słynnego archeologa, Erica Leidnera. Już drugi raz towarzyszy mu w wyprawie na Bliski Wschód, gdzie jej mąż wraz z grupą towarzyszy prowadzi swoje badania. Ostatnia wyprawa oraz wcześniejsze dla wszystkich skończyła się pozytywnie. Uczestnicy badań czuli się jak jedna wielka rodzina, a atmosfera podczas wyjazdu była bardzo przyjacielska. Tym razem jest inaczej. Coś się zmieniło. Ulotniły się gdzieś swobodne rozmowy, lekki charakter zawartych znajomości, a nawet poczucie bezpieczeństwa. Większość osób uważa, że taka, a nie inna atmosfera powstała nie przez kogoś innego, ale właśnie przez panią Leidner. Według nich, to ona wprowadziła nerwowość i brak zaufania przez swoje własne problemy ze zdrowiem. Eric Leidner postanawia pomóc swojej żonie, zatrudniając wykwalifikowaną pielęgniarkę, która spędzałaby z nią czas i pomogła w razie potrzeby.
Siostra Leatheran ma w sobie wiele zalet. Widać, że jest pielęgniarką z powołania, swój zawód wykonuje z poświęceniem, mając jednocześnie trzeźwy pogląd na, w zasadzie, każdą sytuację. Potrafi nie tylko słuchać, ale także usłyszeć to, co jest najistotniejsze w danej wypowiedzi. Bez żadnego problemu udzieli pomocy, chętnie podejmuje jakiekolwiek działania. Właśnie taka osoba jest potrzebna Herkulesowi Poirot, gdy zostaje on poproszony o pomoc w rozwikłaniu zagadki, która brzmi następująco: kto zabił Luizę Leidner i dlaczego? Dzięki swojej spostrzegawczości i znajomości ludzkiego postępowania będzie jedną z osób, które udzielą największej pomocy małemu detektywowi, a on to bardzo doceni.
W zasadzie Morderstwo w Mezpotamii mnie nie zaskoczyło, W zasadzie, ponieważ była jedna rzecz, raczej dosyć istotna, która odrobinę mnie denerwowała. Mianowicie Herkules Poirot. Zawsze podczas czytania kryminałów Agathy Chrsitie uwielbiam go, naprawdę. Nie mam do niego praktycznie żadnych zastrzeżeń. Tym razem było inaczej. W jego zachowaniu było coś, co sprawiało, że mój poziom zirytowania regularnie się podnosił Trudno mi nawet powiedzieć, co dokładnie wzbudzało we mnie takie odczucia. Być może było to spowodowane tym, że wydarzenia zostały przedstawione w formie relacji napisanej przez siostrę Leatheran i to ona, ze swojej perspektywy prezentowała tę postać. Innych zażaleń nie mam;)
Poza tym jednym aspektem książka jak najbardziej przypadła mi do gustu, nie czuję się zawiedziona. Czytanie kolejnego dzieła Królowej Kryminału była dla mnie samą przyjemnością i utwierdziło w przekonaniu, że chęć poznania wszystkich jej książek była dobrze podjętą decyzją.
;*
Słyszało się już o tej Autorce i czytało nie jedną jej książkę, ale o tej akurat już nie. Kiedyś ją z pewnością przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńMoim celem jest przeczytanie wszystkich jej książek i wierzę, że mi się to uda:)
UsuńJa też ostatnio zaczytuję się w Christie ;) "Morderstwo w Mezopotamii" jeszcze przede mną, ale na pewno sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa przedstawienia Poirota w tej książce, bo ja też go zawsze bardzo lubiłam :)
Jestem ciekawa Twojej opinii:)
UsuńE tam, taki jeden mały niuansik :) Co do reszty książki to jestem baardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie szczegół, ale nie mogłam o nim nie wspomnieć:)
UsuńDawno już nie czytałam książek tej autorki. Może czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńWarto do wrócić do książek Christie:)
Usuń