Źródło zdjęcia |
Dla starszych osób przyjaźń jest czymś, co wypełnia monotonię dnia. Przyjaźń, plotki, wizyty u lekarza, a nawet lekarzy wielu, wymienianie swoich niezliczonych chorób. W większości przypadków tak to wygląda (są też oczywiście inne, ale akurat o tych książka raczej nie wspomina;). Dlatego właśnie w momentach krytycznych starsze panie mogą na siebie liczyć. Czy to w licytowaniu się o liczbę chorób, czy o przegadywanki związane z lekarzami, czy też we wspominaniu starych dobrych czasów, kiedy były piękne i młode. Teraz pozostaje im bieganie z uzi i shotgunami w dłoniach oraz walka ze szczurobabciami, wśród których jest jedna z nich. Nie, nie macie omamów wzrokowych, a ja nie pomyliłam się pisząc ten wstęp. One naprawdę to robiły.
Bohaterkami są następujące panie: Ryszarda Gawrońska (weteranka dwóch wojen światowych), Wiesława Szymańska (podstarzała miotaczka cyrkowych noży) oraz Mieczysława Światły-Wikar (emerytowana profesor politechniki). Tworzą zabawne trio, które spotyka się niemal codziennie, aby spędzić w swoim towarzystwie miłe chwile. Wszystko odbywa się zgodnie z rytuałem do momentu, gdy okazuje się, że ich przyjaciółka, Joanna Szprot, została zamknięta w szpitalu dla psychicznie chorych. Zupełnie nie wiadomo z jakiego powodu. Emerytowane kobietki nie mają żadnych obiekcji przed zaplanowaniem akcji ratunkowej, nawet jeśli zawiera ona w sobie tak nierealne etapy, jak porwanie karetki pogotowia (co wbrew pozorom zostaje zrealizowane).
Równolegle towarzyszymy zabójcy na zlecenie imieniem Caldarrosta, który właśnie przygotowuje się do kolejnego zlecenia. Jego plany zostały pokrzyżowane przez zorganizowany przeciwko niemu spisek, a następnie atak kochanej mamusi zapoczątkowany ugotowaniem tradycyjnego rosołku na ludzkich dłoniach. Nie można pominąć faktu, że mamusia zakończyła obiadek niknąć w czeluści studzienki ściekowej, do której podążyła na czterech kończynach. Synek nie mógł jej zostawić na pastwę losu i ruszył na ratunek.
Emerytki oraz Caldarrosta nie zdają sobie sprawy z tego, że ratując bliskie im osoby nieświadomie przeciwdziałają planom zdominowania miasta przez szczury. Nie takie zwyczajne szczury jak Franek, który bardzo kocha swoją panią i uwielbia, gdy ta mizia go po brzuszku. Miasto ma być zdobyte przez te gryzonie, które zamieszkują podmiejskie kanały, mierzące 1,5 lub nawet 2 metry długości, uważające ludzi za istoty słabe i mało inteligentne. Szczury chcą zdominować świat (co non stop kojarzyło mi się ze znaną kreskówką Pinky i Mózg, w której bohaterowie nieustannie obmyślają plan podboju świata, a na pytanie: Móżdżku, co będziemy robić dzisiaj w nocy? bez wahania odpowiadają: Dokładnie to samo, co robimy każdej, Pinky: opanowywać świat!), zdobyć władzę nad ludzkim gatunkiem.
Co mogę powiedzieć o tej książce? Jest inna niż wszystkie. Trochę prześmiewcza, odrobinę nierealna, a jednocześnie pokazująca prawdę o niektórych zachowaniach ludzi. Pierwszy raz czytałam tego rodzaju książkę i muszę przyznać, że mam odrobinę mieszane uczucia. Z jednej strony podczas niektórych momentów śmiałam się jak szalona. Z drugiej strony pewne fragmenty wydają się niesamowicie nierealne. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że fabuła nie miała na celu bycia rzeczywistą i prawdopodobną, jednak trzeba się do tego przyzwyczaić. W żadnym razie nie mówię tej książce nie, wręcz przeciwnie. Mimo tego, że jest ona naprawdę specyficzna, jestem naprawdę zadowolona i usatysfakcjonowana. W sumie, nie wiedziałam tak do końca czego się spodziewać. Geriatric-Fiction? Co to jest? Już mówię: jeśli tylko napisane jest tak, jak zrobił to Przemek Krajewski, to jest to książka, która rozśmieszy, zaskoczy, zszokuje i, być może, odrobinę zniesmaczy. Jeśli jesteście gotowi na tak wybuchową mieszankę, ta książka jest dla Was.
Bohaterkami są następujące panie: Ryszarda Gawrońska (weteranka dwóch wojen światowych), Wiesława Szymańska (podstarzała miotaczka cyrkowych noży) oraz Mieczysława Światły-Wikar (emerytowana profesor politechniki). Tworzą zabawne trio, które spotyka się niemal codziennie, aby spędzić w swoim towarzystwie miłe chwile. Wszystko odbywa się zgodnie z rytuałem do momentu, gdy okazuje się, że ich przyjaciółka, Joanna Szprot, została zamknięta w szpitalu dla psychicznie chorych. Zupełnie nie wiadomo z jakiego powodu. Emerytowane kobietki nie mają żadnych obiekcji przed zaplanowaniem akcji ratunkowej, nawet jeśli zawiera ona w sobie tak nierealne etapy, jak porwanie karetki pogotowia (co wbrew pozorom zostaje zrealizowane).
Równolegle towarzyszymy zabójcy na zlecenie imieniem Caldarrosta, który właśnie przygotowuje się do kolejnego zlecenia. Jego plany zostały pokrzyżowane przez zorganizowany przeciwko niemu spisek, a następnie atak kochanej mamusi zapoczątkowany ugotowaniem tradycyjnego rosołku na ludzkich dłoniach. Nie można pominąć faktu, że mamusia zakończyła obiadek niknąć w czeluści studzienki ściekowej, do której podążyła na czterech kończynach. Synek nie mógł jej zostawić na pastwę losu i ruszył na ratunek.
Emerytki oraz Caldarrosta nie zdają sobie sprawy z tego, że ratując bliskie im osoby nieświadomie przeciwdziałają planom zdominowania miasta przez szczury. Nie takie zwyczajne szczury jak Franek, który bardzo kocha swoją panią i uwielbia, gdy ta mizia go po brzuszku. Miasto ma być zdobyte przez te gryzonie, które zamieszkują podmiejskie kanały, mierzące 1,5 lub nawet 2 metry długości, uważające ludzi za istoty słabe i mało inteligentne. Szczury chcą zdominować świat (co non stop kojarzyło mi się ze znaną kreskówką Pinky i Mózg, w której bohaterowie nieustannie obmyślają plan podboju świata, a na pytanie: Móżdżku, co będziemy robić dzisiaj w nocy? bez wahania odpowiadają: Dokładnie to samo, co robimy każdej, Pinky: opanowywać świat!), zdobyć władzę nad ludzkim gatunkiem.
Co mogę powiedzieć o tej książce? Jest inna niż wszystkie. Trochę prześmiewcza, odrobinę nierealna, a jednocześnie pokazująca prawdę o niektórych zachowaniach ludzi. Pierwszy raz czytałam tego rodzaju książkę i muszę przyznać, że mam odrobinę mieszane uczucia. Z jednej strony podczas niektórych momentów śmiałam się jak szalona. Z drugiej strony pewne fragmenty wydają się niesamowicie nierealne. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że fabuła nie miała na celu bycia rzeczywistą i prawdopodobną, jednak trzeba się do tego przyzwyczaić. W żadnym razie nie mówię tej książce nie, wręcz przeciwnie. Mimo tego, że jest ona naprawdę specyficzna, jestem naprawdę zadowolona i usatysfakcjonowana. W sumie, nie wiedziałam tak do końca czego się spodziewać. Geriatric-Fiction? Co to jest? Już mówię: jeśli tylko napisane jest tak, jak zrobił to Przemek Krajewski, to jest to książka, która rozśmieszy, zaskoczy, zszokuje i, być może, odrobinę zniesmaczy. Jeśli jesteście gotowi na tak wybuchową mieszankę, ta książka jest dla Was.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Redakcją Essentia
Wydaje się być świetną pozycją na oderwanie się i spojrzenie na niektóre sprawy z boku, jeśli jeszcze można się przy tym pośmiać, to genialnie;] Już wstęp mnie zaciekawił, dlatego bez wachania wcisnęłam "czytaj dalej"
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
http://odkrywajacksiazki.blogspot.com/
Dziękuję za miłe słowa:)
UsuńSzalony pomysł... aż poczytam, jeśli uda mi się wyłapać tę książkę (:
OdpowiedzUsuńJest to ciekawa pozycja, nie można tego nie zauważyć;)
UsuńInteresująca pozycja. Ja raczej się na nią nie skuszę, ale polecę mojej mamie. Ona zapewne doceni tę wybuchową mieszankę.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, co powie Twoje mama na temat tej książki:)
Usuń