Źródło zdjęcia |
Po wydarzeniach, które przebiegały w naprawdę szybkim tempie w Starciu królów nie spodziewajcie się, że pod tym względem coś ulegnie zmianie. Nadal nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie stawiane przez wszystkich - kto powinien zasiąść na Żelaznym Tronie? Jak wiadomo, kandydatów jest wielu, natomiast niedomówień, wątpliwości, a przede wszystkim intryg jeszcze więcej.
Tym razem nie będę zagłębiać się w fabułę tomu. Uznałam, że tak naprawdę bardzo trudno jest opisać wydarzenia, które miały miejsce w jednym tomie. W tym momencie na całą sagę Pieśni Lodu i Ognia patrzę w sposób całościowy, jest to dla mnie jedna historia. Przez to, że wydarzenia nie dzieją się jedne po drugich, lecz w tym samym momencie lub z dużym odstępem czasu, granice pomiędzy poszczególnymi częściami zacierają się. Dlatego właśnie skupię się na trochę innych aspektach książki:)
Tak samo, jak w przypadku poprzednich części, każdy rozdział jest przedstawieniem danych wydarzeń z punktu widzenia innego bohatera. Na początku na samą myśl o tym do głowy przychodziło mi jedno - chaos. Zaraz po tym pojawiało się coś innego, czyli uporządkowanie. Doszłam do wniosku, że jak to wygląda naprawdę dowiem się wtedy, gdy zacznę czytać. Po przeczytaniu kilku tomów mogę stwierdzić z naprawdę ogromnym przekonaniem, że było to genialne posunięcie ze strony autora. Początkowo te zmiany bohaterów mogły wydawać się faktycznie odrobinę chaotyczne i męczące, ale po jakimś czasie, po poznaniu większej ilości części niż jedna, daje to pewność, że wszystko w tych książkach ma swój sens i porządek. Taki zabieg pozwala mi na pełne skupienie się na wydarzeniach dotyczących jednego bohatera. Oczywiście, w zasadzie za każdym razem pojawiają się odniesienia do innych postaci, ale jakże by tak miało nie być?
Świat Gry o tron jest różnobarwny, pełen kontrastów i sprzeczności. Co mamy okazję zobaczyć w wyobraźni? Pełna zimna, lodu, śniegu i tajemnic Północ, której pewnego rodzaju granicę stanowi Mur. Mało kto wie, co znajduje się za nim. Raczej jawi się on jako coś, co jest swego rodzaju granicą wszystkiego, za nim nie ma już nic, co jak się okazuje w tej części, wcale nie jest prawdą, wręcz przeciwnie. Zupełnym przeciwieństwem mroźnej Północy są gorące krainy, którymi podąża Daenerys. Astapor czy Meeren są gorące, słoneczne. Trudno znaleźć tam choć odrobinę cienia. Dla niektórych mogą to być męczące warunki, ale dla smoków są wręcz idealne. Pomiędzy nimi można umieścić Westeros. Niby o wiele cieplejsze od Północy, jednak nie tak bardzo gorące jak choćby Meeren. Można rzec, że z warunkami optymalnymi.
Na chwilę obecną w tym miejscu się zatrzymam. Pozostała analiza sagi nastąpi przy okazji kolejnego tomu, który jak można łatwo zauważyć, jest już przeze mnie przeczytany:) Powiem jedno, kto nie czytał jeszcze żadnej książki Martina, powinien koniecznie to nadrobić:)
;*
Jedna z najbarwniejszych sag jakie znam. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w pełni:)
UsuńWezmę sobie Twoje słowa do serca i postaram się zdobyć pierwszą część jak najszybciej! Świetna recenzja. :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę:) I dziękuję:)
UsuńWypożyczyłam Grę o tron i w święta mam zamiar się za nią zabrać :)
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoją opinię:)
UsuńA ja wciąż jestem na drugim tomie... Mam nadzieję, że już niedługo uda mi się nadrobić zaległości ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie jeszcze kilka tomów przed Tobą, zresztą tak jak i przede mną;)
UsuńSerial darzę ogromną miłością, więc podejrzewam, że wersja książkowa "Gry o tron" również może skraść moje serce. :)
OdpowiedzUsuńNa pewno warto się o tym przekonać:)
Usuń