Źródło zdjęcia |
Gustave Coubert miał tylko jedną prośbę do Rządu Obrony Narodowej. Prośba była jasna i prosta, dotyczyła demontażu kolumny z placu Vendôme. Nie został poprawnie zrozumiany i kolumnę zniszczono. Po zakończeniu Komuny Paryskiej Couberta oskarżono o zburzenie kolumny i wydano wyrok, na podstawie którego miał ją na własny koszt odbudować. Artysta zdecydował się na wygnanie. Ostatnie cztery lata życia spędził w Szwajcarii, w La Tour-de-Peilz.
Przejrzyste źródło nie jest klasyczną biografią. Nie spodziewajcie się, że będziecie trzymać w ręce książkę, która krok po kroku przedstawi życie danej osoby, co dokładnie robiła w jednym roku, a co w kolejnym. Nie. Nie ma takiej opcji. Przede wszystkim mamy tutaj do czynienia z zaledwie częścią, wycinkiem życia artysty, a dokładnie z ostatnimi czterema laty przed jego śmiercią. Mała cząstka, ale jakże istotna.
Co poza tym? Analiza. Siebie, ludzi i otoczenia. Badanie sytuacji, powodów dotyczących postępowania Couberta. Nie było to wcale takie łatwe. Gustave Coubert należał do ludzi specyficznych, odrobinę zamkniętych w sobie, wyrażających siebie poprzez sztukę. Dla niego najistotniejszą rzeczą w tych czterech spędzonych w Szwajcarii latach był fakt, że tak naprawdę jest wolny i to chciał w swoich obrazach pokazać. Tę wolność chłonął całym sobą, nie chciał ominąć żadnej sytuacji, którą mógł wykorzystać do jeszcze większego pogłębienia tego uczucia sprawiającego, że nie czuł się spętany czy nakierowywany na jakieś działanie. Postępował według swoich upodobań. Nikt nie narzucał mu sposobu myślenia. Żył tak, jak chciał, to było dla niego najbardziej istotne i sprawiało, że czuł się naprawdę szczęśliwy.
Gdyby nie autor, David Bosc, to tak naprawdę nie mielibyśmy okazji do uświadomienia sobie, co działo się z Coubertem przez ostatnie lata jego życia. Nie były one opisywane, a raczej zbywane stwierdzeniem, że nie namalował w tym czasie nic wartościowego i zmarł z przepicia*. Czy jesteśmy w stanie dowiedzieć się z takich słów prawdy? Raczej nie. David Bosc odkrywa karty. Nie przemilcza wad Couberta. Skupia się nad tym, w jaki sposób te ostatnie lata życia zmieniły artystę. Czy od początku doceniał on to, co ma? Nie. Nauczył się tego właśnie w Szwajcarii, gdzie miała miejsce przemiana. Coubert w końcu mógł poczuć coś tak prostego, jak radość i szczęście. Nauczył się tych uczuć, bo wcześniej prawdopodobnie nie był świadomy ich istnienia. W pewnym sensie musiał się z nimi oswoić, aby w pełni móc je odczuć. Udało mu się i nie żałował wyboru, jakiego dokonał, a w zasadzie musiał dokonać.
Przejrzyste źródło nie należy do grubych książek. Ma zaledwie 100 stron, można więc pomyśleć, że szybko się ją przeczyta. Otóż nie. Każda strona skłaniała mnie do przemyśleń związanych z naturą i osobowością człowieka. Nie potrafiłam nie zatrzymać się choć na chwilę nad zawartymi na stronach opisami. Taki właśnie był cel autora. Zatrzymaj się nad tym, co czytasz i nad tym, co masz wokół siebie. Doceń to, każdy, nawet najmniejszy szczegół i naucz się z tym żyć jak z czymś, co daje ogromną satysfakcję. Masz na to wpływ, mniejszy lub większy. Niech życie Couberta będzie dla nas wszystkich inspiracją wykorzystywaną na różne sposoby, zależnie od każdego człowieka.
Za możliwość przeczytania Przejrzystego źródła dziękuję portalowi Sztukater
* - fragment pochodzi z opisu okładkowego
Rzeczywiście wydawałoby się, że 100 stron pójdzie szybko. A tutaj taka niespodzianka.
OdpowiedzUsuńJak widać pozory mylą:)
Usuń