Źródło zdjęcia |
Kobieta zdradzona cierpi. Boli ją sama myśl o mężczyźnie, który do tej pory wydawał się wierny i kochający. Wszystko to, co sprawiało wrażenie stabilnego, dającego oparcie rozsypuje się na milion kawałków i powoduje, że pewność siebie gdzieś umyka, a największym pragnieniem jest ukrycie się przed wszystkimi z własnym cierpieniem i natrętnymi myślami. Valérie Trierweiler takiej możliwości nie miała. Odkąd związała się z François Hollande'em, a następnie wraz z nim przeniosła się do Pałacu Elizejskiego jej życie prywatne przestało istnieć. To samo miało miejsce w momencie, gdy dowiedziała się o jego zdradzie.
Nigdy nawet nie przypuszczała, że może stać się "tą drugą". Wydawało się jej, że historia nie może się powtórzyć, przecież to już było! François zostawił swoją żonę, Ségolène Royal, właśnie dla niej, dla Valérie. Ona sama rozwiodła się ze swoim mężem. Nie wzięli ślubu, po prostu byli razem - przyszły prezydent Francji oraz dziennikarka polityczna. Były takie chwile, które sprawiały, że na samą myśl nich autorka uśmiecha się, bardzo mile je wspomina. Jednak już w następnym momencie wszystko się zmienia. Wraz z coraz bardziej realną szansą na objęcie władzy w państwie francuskim zmienia się stosunek François do Valérie. Staje się nerwowy, kłamliwy, wręcz egoistyczny. Właśnie w taki sposób kobieta go wspomina.
Po przeprowadzce do Pałacu Elizejskiego zachodzą jeszcze większe zmiany. Valérie zaczyna odczuwać ciężar odpowiedzialności za czyny i słowa, za sposób mówienia i ubierania się, a nawet za mimikę twarzy. Wszystkie jej zachowania są na świeczniku, a następnie na pierwszych stronach gazet. Tak samo stało się, gdy François postanowił się z nią rozstać. Pierwsze informacje nie padły z ust prezydenta, ale właśnie z gazet. Następnie pojawiły się obietnice, próby przekonania, że są to zwykłe plotki, które w rzeczywistości nie mają żadnych podstaw. Jak widać, czas pokazał jak było naprawdę.
Sięgając po tę książkę dostajemy nie tylko relację z tego, jak wyglądało rozstanie Valérie Trierweiler i François Hollande'a. Mamy przed sobą historię kobiety, która spędziła kilka lat z mężczyzną, dla którego tak naprawdę nie miało wielkiego znaczenia to, co się z nią dzieje. Są to wspomnienia osoby mieszkającej w Pałacu Elizejskim, będącej partnerką prezydenta Francji, ale nic więcej. Sytuacje, kiedy Valérie nie miała prawa do wypowiedzenia się na dany temat lub pojawienia się w jakimś miejscu nie należały do rzadkości. Pałac Elizejski był dla niej swego rodzaju więzieniem, a jednocześnie miejscem obserwacji.
Książka Dziękuję za te chwile powstała z prostego powodu - Valérie Trierweiler chciała powiedzieć prawdę i to jej się udało. Ja jej wierzę. Mimo tego, że raczej skupiłam się na wątku jej związku z prezydentem muszę zaznaczyć - to nie jest romans, to relacja z życia, jakie prowadziła. Zostały w niej opisane chwile szczęśliwe, te mniej i bardziej smutne. Chwile, kiedy przeżywała załamanie nerwowe, podczas gdy dla dziennikarzy i fotoreporterów był to kolejny temat, który miał się pokazać na łamach ich gazet.
Wspomnienia Valérie nasunęły mi kilka myśli, które nie chciały odejść. Pierwsza dotyczy właśnie egoizmu, tak jasno pokazanego na stronach książki. Następna jest związana ze swego rodzaju zaślepieniem, kolejna ze stopniowym poznawaniem drugiego człowieka. Pojawiło się jeszcze kilka, bezpośrednio powiązanych z tymi wcześniejszymi. Jaki jest finał tych przemyśleń? Niezaprzeczalnie główna część winy za całą tę historię leży po jednej stronie. Bądźmy szczerzy - zdrada, to zdrada i nikt ani nic tego nie zmieni. Jednak jest jeszcze kwestia tego, co jest związane właśnie z zaślepieniem i poznawaniem siebie nawzajem. Jestem świadoma tego, że z uczuciami jest bardzo trudno walczyć, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że niektóre decyzje były tutaj podjęte pod wpływem chwili, braku jakiegokolwiek przemyślenia, co nieuchronnie prowadziło do finału, jakiego mogliśmy być świadkami.
Bardzo się cieszę, że mogłam poznać tę historię "od środka". Jestem pełna podziwu dla Valérie Trierweiler, która postanowiła, że nie będzie milczeć i pokaże światu, jak naprawdę wyglądały wydarzenia, których była uczestniczką. Napisała prawdę, bez żadnych kłamstw czy złagodzonych form. Opisała to, co naprawdę miało miejsce i za to bardzo ją cenię.
Nigdy nawet nie przypuszczała, że może stać się "tą drugą". Wydawało się jej, że historia nie może się powtórzyć, przecież to już było! François zostawił swoją żonę, Ségolène Royal, właśnie dla niej, dla Valérie. Ona sama rozwiodła się ze swoim mężem. Nie wzięli ślubu, po prostu byli razem - przyszły prezydent Francji oraz dziennikarka polityczna. Były takie chwile, które sprawiały, że na samą myśl nich autorka uśmiecha się, bardzo mile je wspomina. Jednak już w następnym momencie wszystko się zmienia. Wraz z coraz bardziej realną szansą na objęcie władzy w państwie francuskim zmienia się stosunek François do Valérie. Staje się nerwowy, kłamliwy, wręcz egoistyczny. Właśnie w taki sposób kobieta go wspomina.
Po przeprowadzce do Pałacu Elizejskiego zachodzą jeszcze większe zmiany. Valérie zaczyna odczuwać ciężar odpowiedzialności za czyny i słowa, za sposób mówienia i ubierania się, a nawet za mimikę twarzy. Wszystkie jej zachowania są na świeczniku, a następnie na pierwszych stronach gazet. Tak samo stało się, gdy François postanowił się z nią rozstać. Pierwsze informacje nie padły z ust prezydenta, ale właśnie z gazet. Następnie pojawiły się obietnice, próby przekonania, że są to zwykłe plotki, które w rzeczywistości nie mają żadnych podstaw. Jak widać, czas pokazał jak było naprawdę.
Sięgając po tę książkę dostajemy nie tylko relację z tego, jak wyglądało rozstanie Valérie Trierweiler i François Hollande'a. Mamy przed sobą historię kobiety, która spędziła kilka lat z mężczyzną, dla którego tak naprawdę nie miało wielkiego znaczenia to, co się z nią dzieje. Są to wspomnienia osoby mieszkającej w Pałacu Elizejskim, będącej partnerką prezydenta Francji, ale nic więcej. Sytuacje, kiedy Valérie nie miała prawa do wypowiedzenia się na dany temat lub pojawienia się w jakimś miejscu nie należały do rzadkości. Pałac Elizejski był dla niej swego rodzaju więzieniem, a jednocześnie miejscem obserwacji.
Książka Dziękuję za te chwile powstała z prostego powodu - Valérie Trierweiler chciała powiedzieć prawdę i to jej się udało. Ja jej wierzę. Mimo tego, że raczej skupiłam się na wątku jej związku z prezydentem muszę zaznaczyć - to nie jest romans, to relacja z życia, jakie prowadziła. Zostały w niej opisane chwile szczęśliwe, te mniej i bardziej smutne. Chwile, kiedy przeżywała załamanie nerwowe, podczas gdy dla dziennikarzy i fotoreporterów był to kolejny temat, który miał się pokazać na łamach ich gazet.
Wspomnienia Valérie nasunęły mi kilka myśli, które nie chciały odejść. Pierwsza dotyczy właśnie egoizmu, tak jasno pokazanego na stronach książki. Następna jest związana ze swego rodzaju zaślepieniem, kolejna ze stopniowym poznawaniem drugiego człowieka. Pojawiło się jeszcze kilka, bezpośrednio powiązanych z tymi wcześniejszymi. Jaki jest finał tych przemyśleń? Niezaprzeczalnie główna część winy za całą tę historię leży po jednej stronie. Bądźmy szczerzy - zdrada, to zdrada i nikt ani nic tego nie zmieni. Jednak jest jeszcze kwestia tego, co jest związane właśnie z zaślepieniem i poznawaniem siebie nawzajem. Jestem świadoma tego, że z uczuciami jest bardzo trudno walczyć, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że niektóre decyzje były tutaj podjęte pod wpływem chwili, braku jakiegokolwiek przemyślenia, co nieuchronnie prowadziło do finału, jakiego mogliśmy być świadkami.
Bardzo się cieszę, że mogłam poznać tę historię "od środka". Jestem pełna podziwu dla Valérie Trierweiler, która postanowiła, że nie będzie milczeć i pokaże światu, jak naprawdę wyglądały wydarzenia, których była uczestniczką. Napisała prawdę, bez żadnych kłamstw czy złagodzonych form. Opisała to, co naprawdę miało miejsce i za to bardzo ją cenię.
Za możliwość przeczytania książki Dziękuję za te chwile serdecznie dziękuję portalowi Sztukater
Okładka by mnie dosiebie nie przekonała, ale gdy przeczytałam moją recenzję zacznę się rozglądac za tą powiescią. I może wstyd się przyznać, ale nie znałam tej pary prezydenckiej.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest...Ja też nie zwróciłabym uwagi na ta książkę, na podstawie okładki. Po przeczytaniu powyższej recenzji, już myślę gdzie ją znajdę.
UsuńPolecę mojej mamie tę książkę, powinna się jej spodobać. I to bardzo.
OdpowiedzUsuń