Źródło zdjęcia |
Zmiany są ważne. Czasami przychodzi taki moment, kiedy czujemy straszliwą chęć, wręcz przymus, aby jakiejś zmiany dokonać, wprowadzić do swojego życia innowację, która sprawi, że spojrzymy na wszystko pod innym kątem, co zmotywuje nas do dalszego działania. Takie samo uczucie miała Marta. Miała dość trwania w martwym punkcie swojego życia. Co gorsza miała świadomość, że jeżeli czegoś nie zmieni, to na horyzoncie nie pojawi się żadna szansa na jakiekolwiek osiągnięcie.
Marta Grawerska ma wszystko, czego dusza zapragnie. Mąż, wygodnie urządzony dom, nieograniczoną ilość gotówki, możliwość zakupów, wyjazdów, wizyt u kosmetyczki, fryzjera kiedy tylko zechce. Wydawałoby się, że nie musi się o nic martwić. Nie zabraknie jej pieniędzy, ma za co żyć, nie musi oszczędzać na przyjemnościach. Jednak, jak wiadomo, w życiu nie liczą się tylko pieniądze i tak naprawdę Marcie daleko jest do szczęśliwej kobiety.
Małżonkowie ewidentnie nie są ze sobą szczęśliwi. Uciekają od siebie, pomiędzy nimi pojawiają się coraz to nowe konflikty i nieporozumienia. Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że Marek Grawerski jest zadufanym w sobie egoistą dążącym po trupach do celu. Dla niego żona jest tylko elementem jego wizerunku. Ma pięknie wyglądać, mieć nienaganna sylwetkę. Być, ale zachowywać się tak, jakby w ogóle jej nie było. Wszelkie nieprawidłowe, w opinii Grawerskiego, zachowania czy słowa były dotkliwie karane za pomocą czynów oraz słów. Wymagania były tym wyższe, im wyżej sięgała władza Marka, dążącego do objęcia stanowiska wojewody. Nie można się dziwić, że Marta miała tego dość.
Kobieta postanowiła działać. Poznała mężczyznę, postanowiła spędzić z nim trochę czasu poza miastem. Wszystko zostało idealnie zaplanowane. Dojazd, przesiadki, bilety. Jednak plan się nie powiódł. Po utracie przytomności Marta znalazła się zamkniętym pomieszczeniu bez dopływu świeżego powietrza i światła. Jedynym kontaktem ze świata zewnętrznego były głosy wydobywające się z głośników. Nie wiedziała jaka jest pora dnia, a nawet jaki dzień tygodnia. Nie miała pojęcia ile czasu była uśpiona. Od teraz pozostawała na łasce i niełasce porywaczy.
Kochanek pani Grawerskiej to kolejna książka, która udowadnia jak bardzo pozory mylą. Jest kolejnym przypadkiem, kiedy wyraźnie zaznaczam - nie spodziewajcie się ckliwego romansidła, choć wątek miłosny nie został tutaj pominięty! Oczywiście, że taki wątek jest, a nadaje on całej historii doskonałego klimatu i charakteru.
Książka samym swoim wyglądem powoduje, że pojawiają się pytania. Kto jest kochankiem pani Grawerskiej? Dlaczego zdecydowała się na taki, a nie inny krok? Okładka przedstawia kobietę z mężem, kochankiem czy jakąś zupełnie inną parę? Na zdecydowaną większość pytań odpowiedź znajduje się w tekście, podana jasno i wyraźnie. Samo pojawienie się tych pytań, jak i wielu innych, było dla mnie obietnicą naprawdę dobrej historii. Nie czuję się zawiedziona, przeczucie się sprawdziło. Otrzymałam powieść sensacyjną z domieszką romansu i kryminału, wszystko w idealnych proporcjach.
Według mnie powieść zasługuje na najwyższą uwagę z prostego powodu. Zostałam przeniesiona do stworzonego przez autorkę świata i przebywałam w nim z ogromną przyjemnością. Książka w żadnym momencie nie nudziła, a wręcz przeciwnie - bardzo często byłam zaskoczona danym obrotem sytuacji. W momencie, kiedy wydawało się, że wszystkie wydarzenia obierają kierunek zdążający ku zakończeniu okazywało się, że wcale nie będzie to takie proste, jak może się wydawać. Podczas lektury miałam nieodparte wrażenie, że mimo oczywistego wysiłku, jaki musiał być włożony w powstanie książki, autorka stworzyła fabułę,atmosferę z niesamowitą lekkością. Czytanie było samą przyjemnością i nie chciałam go kończyć, choć niejednokrotnie musiałam je przerywać, co wzbudzało we mnie tylko większą ciekawość. Mam nadzieję, że Krystyna Śmigielska nie poprzestanie na tej powieści i już niedługo pojawi się kolejna, tak samo dobra, a nawet lepsza:)
Małżonkowie ewidentnie nie są ze sobą szczęśliwi. Uciekają od siebie, pomiędzy nimi pojawiają się coraz to nowe konflikty i nieporozumienia. Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że Marek Grawerski jest zadufanym w sobie egoistą dążącym po trupach do celu. Dla niego żona jest tylko elementem jego wizerunku. Ma pięknie wyglądać, mieć nienaganna sylwetkę. Być, ale zachowywać się tak, jakby w ogóle jej nie było. Wszelkie nieprawidłowe, w opinii Grawerskiego, zachowania czy słowa były dotkliwie karane za pomocą czynów oraz słów. Wymagania były tym wyższe, im wyżej sięgała władza Marka, dążącego do objęcia stanowiska wojewody. Nie można się dziwić, że Marta miała tego dość.
Kobieta postanowiła działać. Poznała mężczyznę, postanowiła spędzić z nim trochę czasu poza miastem. Wszystko zostało idealnie zaplanowane. Dojazd, przesiadki, bilety. Jednak plan się nie powiódł. Po utracie przytomności Marta znalazła się zamkniętym pomieszczeniu bez dopływu świeżego powietrza i światła. Jedynym kontaktem ze świata zewnętrznego były głosy wydobywające się z głośników. Nie wiedziała jaka jest pora dnia, a nawet jaki dzień tygodnia. Nie miała pojęcia ile czasu była uśpiona. Od teraz pozostawała na łasce i niełasce porywaczy.
Kochanek pani Grawerskiej to kolejna książka, która udowadnia jak bardzo pozory mylą. Jest kolejnym przypadkiem, kiedy wyraźnie zaznaczam - nie spodziewajcie się ckliwego romansidła, choć wątek miłosny nie został tutaj pominięty! Oczywiście, że taki wątek jest, a nadaje on całej historii doskonałego klimatu i charakteru.
Książka samym swoim wyglądem powoduje, że pojawiają się pytania. Kto jest kochankiem pani Grawerskiej? Dlaczego zdecydowała się na taki, a nie inny krok? Okładka przedstawia kobietę z mężem, kochankiem czy jakąś zupełnie inną parę? Na zdecydowaną większość pytań odpowiedź znajduje się w tekście, podana jasno i wyraźnie. Samo pojawienie się tych pytań, jak i wielu innych, było dla mnie obietnicą naprawdę dobrej historii. Nie czuję się zawiedziona, przeczucie się sprawdziło. Otrzymałam powieść sensacyjną z domieszką romansu i kryminału, wszystko w idealnych proporcjach.
Według mnie powieść zasługuje na najwyższą uwagę z prostego powodu. Zostałam przeniesiona do stworzonego przez autorkę świata i przebywałam w nim z ogromną przyjemnością. Książka w żadnym momencie nie nudziła, a wręcz przeciwnie - bardzo często byłam zaskoczona danym obrotem sytuacji. W momencie, kiedy wydawało się, że wszystkie wydarzenia obierają kierunek zdążający ku zakończeniu okazywało się, że wcale nie będzie to takie proste, jak może się wydawać. Podczas lektury miałam nieodparte wrażenie, że mimo oczywistego wysiłku, jaki musiał być włożony w powstanie książki, autorka stworzyła fabułę,atmosferę z niesamowitą lekkością. Czytanie było samą przyjemnością i nie chciałam go kończyć, choć niejednokrotnie musiałam je przerywać, co wzbudzało we mnie tylko większą ciekawość. Mam nadzieję, że Krystyna Śmigielska nie poprzestanie na tej powieści i już niedługo pojawi się kolejna, tak samo dobra, a nawet lepsza:)
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję portalowi Sztukater
Ja też mam nadzieję, że Krystyna Śmigielska nie poprzestanie na tej powieści, gdyż widzę w niej spory potencjał. Mnie w każdym razie książka bardzo się podobała.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Będę bardzo rozczarowana, jesli nie pojawi się następna powieść.
UsuńDobrze, że książka nie nudziła. Z chęcią bym do niej zajrzała.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Tobie również by się spodobała:)
UsuńNaprawdę mnie zaciekawiłaś. Połączenie romansu z thrillerem to strzał w 10.
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam - samo połączenie zdarza się często, ale proporcje tych gatunków zostały doskonale rozłożone:)
Usuń