Źródło zdjęcia |
Dla niektórych kariera jest najważniejsza. Na pierwszym miejscu stawiają swoją opinię, dobre imię, zarobki. Dążą do jednego celu i zaraz po jego osiągnięciu już na horyzoncie pojawia się następny, którego nie można zlekceważyć. Takie postępowanie jest bardzo ryzykowne. Wystarczy jeden mały błąd, aby wszystko, co z takim trudem zostało osiągnięte obróciło się w pył i okazało się zupełnie bezwartościowe. W takiej sytuacji znalazł się właśnie Michael Finkel. Nie wiedział jednak, że to dopiero przedsmak tego, co zaplanował dla niego los.
Świat Michaela się zawalił. Naprawdę chciał dobrze. Chciał pokazać prawdziwą sytuację, jaka miała miejsce w dolinach Wybrzeża Kości Słoniowej, gdzie mieszą się plantacje kakao. Nie do końca mu na to pozwolono, więc posunął się do czegoś, co w dziennikarstwie jest bardzo źle widziane. Postanowił nagiąć prawdę, skłamać, stworzyć postać, która tak naprawdę nie istnieje. Połączył ze sobą kilka historii, wywiadów, dołączył nawet zdjęcie pewnego chłopca. Myślał, że nikt nie zauważy jego posunięcia i artykuł się ukaże. Gdy podejmował tę decyzję nie zdawał sobie sprawy z tego jakich rozmiarów jest błąd, który właśnie popełnił. Dwanaście lat jego pracy mogło pójść w zapomnienie. W momencie, gdy wszystko wyszło na jaw otrzymał tajemniczy telefon. Wtedy jeszcze nie wiedział, że zaczyna zbierać materiał na swoją książkę.
Finkel skłamał. Nie można temu zaprzeczyć. Popełnił ten błąd jeden raz, konsekwencje pojawiły się niemal od razu, jednak nie zaważyły one na jego życiu, a konkretnie na jego utracie. W zupełnie innej sytuacji był Christian Longo. Naginał rzeczywistość od bardzo dawna. Kłamstwo niejednokrotnie uratowało jego własnie życie, a także jego rodziny. Popełniane przez niego błędy kumulowały się, co doprowadziło go do ostateczności. Jednak czy na pewno on jest sprawcą? Czy to on zamordował żonę oraz trójkę ich dzieci?
Złodziej tożsamości zawładnął moją wyobraźnią. Każda przeczytana strona odkrywała kolejne fakty, a jednocześnie komplikowała całą sprawę. W pewnym momencie, pomimo posiadanej już wiedzy, nadal nie było wiadomo czy Longo naprawdę zamordował swoją rodzinę. Wzbudzało to mieszane uczucia, ale także ogromną ciekawość, która sprawiała, że nie mogłam oderwać się od lektury. Otrzymałam książkę pełną zagadek i niedomówień. Fabuła pobudzała do myślenia, zastanawiania się nad faktami, motywami i możliwościami.
W tej książce są pewne elementy, które nie do końca mi odpowiadają, ale jest też coś, co je zupełnie przyćmiło. Mam tutaj na myśli postać Christiana Longo. Sposób, w jaki została przedstawiona jego postać zasługuje na największą uwagę. Stworzony portret psychologiczny sprawcy uzyskał moje pełne uznanie. Tak samo ujęła mnie relacja, jaka powstała między reporterem a skazańcem. Ich "przyjaźń" miała całkowicie inny charakter od tych, które zwykle można znaleźć na stronach książek. Prowadzenie korespondencji przez tych dwóch bohaterów miało za zadanie udźwignięcie całej fabuły i muszę przyznać, że ten zabieg się powiódł. Powracanie do wspomnień przez Longo, a początkowo także przez Michaela, budowało atmosferę.
Sposób przedstawienia postaci Longo nie wzbudza moich zastrzeżeń. Jednak na samo postępowanie tej postaci reagowałam już odrobinę inaczej. Irytowała mnie naiwność jego decyzji i brak konsekwencji. Nie zdziwiło mnie to, że w pewnym momencie został złapany. Bardziej fascynował mnie fakt, iż tak długo udawało mu się unikać wymiaru sprawiedliwości.
Książka Finkela zasługuje na uwagę. Niesamowicie wciąga i można przy niej stracić poczucie czasu. To świadczy o jej poziomie. Polecam ją każdej osobie, która szuka czegoś innego. Może to znaleźć właśnie w Złodzieju tożsamości.
Za możliwość przeczytania Złodzieja tożsamości dziękuję portalowi Sztukater
Jestem ciekawa, czy ta książka by mnie usatysfakcjonowała. Może się niebawem o tym przekonam.
OdpowiedzUsuńMnie bardzo zaciekawiła i mam nadzieję, że tak jest z większością osób, które ją czytały:)
UsuńWciąż się waham, czy sięgnąć po ten tytuł. Miałam okazję przeczytać tę książkę już jakiś czas temu, ale potem jakoś się rozmyśliłam. Skoro jednak wciąga, muszę się nad nią zastanowić. Świetna recenzja ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Usuń