Źródło zdjęcia |
O tej książce słyszałam i czytałam wiele. Przewijała się na większości blogów, wszędzie było widać jej okładkę, przeczytać recenzję. Kilka nawet przeczytałam, z ciekawości. W momencie, kiedy nadarzyła się okazja na lekturę nie czekałam długo. Przecież coś musi być w tak popularnej książce, prawda? Wszyscy ją znają, wszyscy się zachwycają, wszyscy oglądali film, więc na co czekać?
Lou ma problem i to ogromny. W jej rodzinnym domu się nie przelewa, a ona na dodatek straciła pracę. Co ma teraz zrobić? W miasteczku nie ma zbyt wielu możliwości znalezienia dobrze płatnej pracy, jej tacie również grozi zwolnienie, a oszczędności się kończą. Sytuacja nie jest prosta, ale dziewczyna się nie poddaje. Praca w końcu się znajduje, ale dlaczego z góry jest określone, że tylko na czas sześciu miesięcy? Tego Lou nie wie, ale lepiej mieć chociaż pracę przez pół roku.
Jej zajęcie polega na opiece nad Willem, który po udziale w wypadku motocyklowym jest sparaliżowany. Potrzebuje pomocy praktycznie w każdym aspekcie życia, nie mógłby funkcjonować bez czyjejś opieki. Właśnie to ma robić Lou. Opiekować się Willem, podawać lekarstwa, karmić, zabawiać i... do czegoś skłonić, choć początkowo nie ma o tym pojęcia. Tak naprawdę, Lou jest nadzieją dla całej rodziny Willa.
Will stracił chęć do życia. Człowiek, który wcześniej żył bez żadnych ograniczeń, uprawiał sport, spełniał się zawodowo, zwiedzał świat został unieruchomiony na wózku inwalidzkim i uzależniony od pomocy innych. W przypadku Willa, to nie jest zwykła depresja. Jest to determinacja, żeby z tym wszystkim skończyć. Jego rodzina ma nadzieję, że specyficzny styl bycia Lou oraz jej cięty język sprawią, że Will nie będzie chciał zrobić TEGO kroku, że zmieni zdanie. Czy obca osoba naprawdę może kogoś skłonić do zmiany decyzji? Pół roku, to niby dużo czasu, ale na coś takiego? Szalenie mało. Na takie działania zawsze będzie tego czasu za mało. Lou musi zrobić coś, aby te ostatnie miesiące były dla Willa czasem szczególnym. Chyba się jej to udaje.
Jak myślicie, jaka jest moja opinia na temat książki Jojo Moyes? ☺
Początkowo miałam mieszane uczucia, jakoś nie mogłam się przekonać do fabuły. Wydawało mi się, że jest jakaś taka skonstruowana na wyrost i na siłę, miałam wrażenie, że nie do końca mogła się rozkręcić, ale czytałam dalej i czekałam na zmianę. I bach! Stało się. Trudno mi nawet powiedzieć, w którym momencie nastąpiła ta zmiana. Po prostu nagle stwierdziłam, że ta książka mi się podoba i chcę wiedzieć, co będzie dalej, jaką decyzję podejmie Will! Z drugiej strony bałam się tego, jak ta decyzja będzie wyglądała. Ogarniał mnie strach na samą myśl o finale.
To była pierwsza książka tej autorki, z jaką miałam do czynienia. Wiedziałam, że wiele ludzi chwali sobie jej twórczość, ale wiem, że często książki są po prostu modne i przereklamowane. Prawdę mówiąc myślałam, że tak jest i w tym przypadku. Nie wiem, jak to wygląda, jeśli chodzi o pozostałe tytuły jej autorstwa, ale Zanim się pojawiłeś naprawdę zasługuje na bardzo dobre oceny i opinie. Piszę to szczerze.
Na półce czeka na mnie druga część, czyli Kiedy się pojawiłeś. Czy będzie tak samo dobra, jak Zanim się pojawiłeś? Nie wiem, ale niedługo się dowiem i na pewno Wam o tym napiszę ☺
Czytałam Zanim się pojawiłeś i bardzo mi się spodobała, chociaż na drugą część jakoś nie mam ochoty. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę i jak to na mnie, okropnie wrażliwą czasami osobę, połowę książki przepłakałam... Przepiękna historia skłaniająca do refleksji o tym naszym kruchym życiu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ania.
http://chaosmysli.blogspot.com
Z kolei mnie ta historia zawiodła. Owszem przekazuje parę istotnych treści, ale nie wzbudziła we mnie poważniejszych emocji - od samego początku spodziewałam się zakończenia, więc efektu zaskoczenia też zabrakło.
OdpowiedzUsuńWidziałam film - wspaniały wręcz!
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam. Skusiłam sie na film i wywołał u mnie troszkę emocji.
OdpowiedzUsuń