Zasada jest jedna - tego człowieka albo się lubi, albo nie. Coś pośredniego nie istnieje, a przynajmniej ja się z tym nie spotkałam. Opinie na temat Clarksona są raczej skrajne. Mam wrażenie, że prędzej spotkamy się ze zmianą zdania niż czymś pośrednim. W moim przypadku właśnie taka zmiana zaszła, Najpierw nie miałam pojęcia kim w ogóle ten człowiek jest. Krótki wykład ze strony Męża i coś tam zaczęło świtać. Potem odcinki Top Gear. Musiałam się przyzwyczaić do jego poczucia humoru, trochę to trwało. I koniec końców - polubiłam gościa. Nadszedł czas na książkę. Jak było w tym przypadku?
W książce Clarksona znajdziemy felietony dotyczące... w zasadzie wszystkiego. Jego prywatnego życia, pracy w BBC, programu Top Gear, przyjaźni z Richardem i Jamesem oraz sytuacji politycznej w Wielkiej Brytanii i na świecie. Jak widzicie - misz masz totalny.
Przy całym tym pomieszaniu z poplątaniem mamy styczność z niesamowitą zdolnością do obserwacji rzeczywistości i jej komentowania. Jeremy nie przebiera w słowach, pisze/mówi dokładnie to, co myśli, nie zastanawiając się za bardzo nad konsekwencjami. I dobrze. W połączeniu z jego specyficznym poczuciem humoru efektem jest właśnie ta książka. Pełna spostrzeżeń, dygresji, krytyki, a także - po prostu - żartów. Fakt faktem, nie wszystko jest jasne. Niektóre poruszone tematy są ściśle powiązane z Wielką Brytanią i sytuacjami, o których Brytyjczyk będzie miał pojęcie, obcokrajowiec już niekoniecznie. Mnie to osobiście nie przeszkadzało ☺
Podczas czytania felietonów Clarksona dobrze się bawiłam. Być może podobałoby mi się jeszcze bardziej, gdyby w książce znalazło się więcej odniesień do programu BBC, bo jednak dopadła mnie ogromna słabość do całej trójki prowadzących Top Gear, ale i tak nie narzekam, i tak było fajnie. I to jest chyba najbardziej trafne określenie. Fajnie. Lekko. Zabawnie. Realistycznie z przymrużeniem oka. O to właśnie chodziło, więc efekt został osiągnięty.
Innych jego książek nie czytałam, przyznaję się bez bicia. Już zrobiliśmy z Mężem pewne rozeznanie w księgarniach stacjonarnych i wiemy, że dostać je wcale nie jest jakoś bardzo łatwo. Na półkach można znaleźć dwie, góra trzy części i nic poza tym, a szkoda. Chyba pozostają poszukiwania w sieci, na czym pewnie się skończy.
Jeżeli lubicie Clarksona, to książka jest jak najbardziej dla Was. Jeśli go nie znacie, to spróbujcie poznać. Warto. A jeśli go nie trawicie, to sami wiecie, co macie zrobić 😉
Mój mąż pewnie by się skusił na tę książkę, swojego czasu oglądał Top Gear nałogowo :)
OdpowiedzUsuńTo już masz pomysł na prezent ;)
UsuńFelietony Clarksona dobrze się czyta, są lekkie, zabawne, a przy tym trafiają w punkt.
OdpowiedzUsuńDokładnie! :)
Usuń