13:16

Friendzone - Sandra Nowaczyk (przedpremierowo)

Źródło zdjęcia

Człowiek jest istotą społeczną i potrzebuje kontaktu z innymi ludźmi. Choćby nie wiem jak bardzo ktoś był zawzięty w tym temacie, to tego nie zmieni. Musimy wchodzić ze sobą w różnego rodzaju integracje i koniec, W związku z tym jest czymś naturalnym, że nawiązujemy znajomości o przeróżnym charakterze. Jedni nam są bardziej bliscy, inni mniej, a bez niektórych nie umiemy normalnie funkcjonować. Ta ostatnia opcja dotyczy Tatum i Griffina. Są najlepszymi przyjaciółmi od wczesnego dzieciństwa i nie wyobrażają sobie świata bez siebie. Są przyjaciółmi i tylko przyjaciółmi. Czy tak się da?

Oczywiście, że tak! Tate i Griff mają swoje drugie połówki, ale jednocześnie potrafią zadbać o swoją przyjaźń. Mogą być ze sobą absolutnie szczerzy, mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji. Wszystko jest naprawdę w porządku i wydaje się, że taki układ będzie panował już zawsze. Tak było do balu, który zmienił wszystko. Jeden bal, jeden taniec, jeden pocałunek. I szok w momencie, kiedy okazuje się, czyja twarz była do tej pory zakryta maską.

Ich świat dosłownie się zawalił. Cały ład, do którego byli przyzwyczajeni odszedł w zapomnienie. Nie umieją ze sobą przebywać, nie umieją ze sobą rozmawiać. Nawet spojrzenie prosto w oczy, do tej pory takie proste, jest teraz niewykonalne. Pojawił się problem, którego nie potrafią rozwiązać. Nie umieją nawet nazwać tego, co się stało. Wygląda to tak, jakby została ściągnięta jakaś blokada, zerwana opaska z oczu, która do tej pory wszystko zasłaniała. Uświadomili sobie wszystko, ale jednocześnie nic nie wiedzą. Niby wszystko jest proste, ale tak naprawdę całej sytuacji jest daleko do prostoty.

W przypadku tej książki zwyciężyła moja ciekawość. Sandra Nowaczyk, nastoletnia autorka Friendzone, jest porównywana do Estelle Maskame, która również w młodym wieku napisała serię Dimily. Znam te powieści (oprócz ostatniej części) i przypadły mi do gustu, dlatego byłam ciekawa jak to będzie z naszą autorką i... naprawdę mi się podobało. Może nie pod każdym względem, ale jak na pierwszą powieść i to w tak młodym wieku, jestem naprawdę pod wrażeniem.

Co było nie tak? Początkowo odniosłam wrażenie, że to nie powieść, ale pewnego rodzaju relacja fabuły. Krótkie zdania, mało emocji. Jakoś to do mnie nie przemawiało. Jednak nastąpił taki moment, że to się zmieniło i czytało się o wiele lepiej. Fabuła jest przedstawiana z perspektywy dwojga bohaterów - Tate oraz Griffa, więc mamy możliwość obserwacji wydarzeń z punktu widzenia dwóch najważniejszych postaci. Lubię ten zabieg w powieściach, bo dzięki temu mogę się dowiedzieć więcej o bohaterach, o ich emocjach i reakcjach na wydarzenia, za to bardzo duży plus. 

Może się wydawać, że temat poruszony przez nastoletnią autorkę może być tylko i wyłącznie prosty i infantylny. Szczerze mówiąc, bałam się, że właśnie tak będzie. I tu nastąpiła przyjemna niespodzianka, ponieważ kwestie poruszone w książce takie nie są, a przynajmniej nie wszystkie. Sandra Nowaczyk opisała to, z czym może się zmagać nastolatek, a to wcale nie jest takie proste, cukierkowe i przyjemne. Problemy, które dotyczą bohaterów książki mogą dotyczyć każdego nastolatka, nie są oderwane od rzeczywistości, są naprawdę realne.

Pewne elementy były przewidywalne, ale tego chyba nie dało się uniknąć. Muszę też do czegoś przyznać. Prawdę mówiąc, moja uwaga nie została przyciągnięta przez głównych bohaterów, ale przez Paige, kuzynkę i przyjaciółkę Tatum. Ta postać niesamowicie mnie zaintrygowała i naprawdę żałuję, że nie było jej więcej w książce. Jej historia, tak inna od tej głównej, zasługuje moim zdaniem na większą uwagę.

Podsumowując - jest dobrze. Naprawdę dobrze. To dopiero pierwsza książka Sandry Nowaczyk i mam nadzieję, że nie ostatnia.

Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Feeria.


2 komentarze:

  1. Szczerze mówiąc jedyne, co mnie kusi w tej książce, to sprawdzenie jak poradziła sobie z jej napisaniem siedemnastolatka :D Nie mniej jednak spotykam się z samymi pozytywnymi recenzjami Friendzone, a że nie jestem zbyt wielką fanką takich historii, to chyba jednak odpuszczę ją sobie ;)

    Pozdrawiam!
    Ula z Drzwi do Innego wymiaru ;)

    Otwórz Drzwi do Innego Wymiaru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motyw rozumiem jak najbardziej :) Jak dla mnie - pozytywne zaskoczenie i można z tą książką naprawdę miło spędzić czas. Może kiedyś się skusisz :)

      Usuń

Copyright © Krokusowe Przemyślenia , Blogger