Źródło zdjęcia |
Zdaję sobie sprawę, że ta recenzja powinna się pojawić w...lutym lub marcu, ale czekała na lepszy czas. Więcej, zdaję sobie sprawę, że czytałam ją w czasie, kiedy Boże Narodzenie jest już tylko wspomnieniem, a na następnie trzeba czekać długie miesiące. Ha! Ja nawet wiem, że teraz jest koniec września i do grudnia mamy jeszcze trochę czasu. Pytanie brzmi: kto mi zabroni dodać właśnie teraz, w tym momencie wpis dotyczący świątecznej książki? Nikt. I to jest piękne ;)
Chyba bardzo rzadko ktokolwiek zastanawia się, co się dzieje z listami czy paczkami, które nie mogą dotrzeć do adresata. Fakt, najczęściej są odsyłane po prostu do nadawcy, ale w czy na pewno w 100% przypadków? Szczerze wątpię. Właśnie tego typu przesyłkami zajmuje się Zuzanna, która po zamieszkaniu w Miasteczku podjęła pracę w Biurze Przesyłek Niedoręczonych.
Wydaje się, że to takie spokojne zajęcie. W końcu, ile takich przesyłek może być? Zwykle raczej niewiele, jednak sytuacja ulega całkowitej zmianie, kiedy zbliża się wielkimi krokami czas Bożego Narodzenia. Poczta zaczyna wariować, a po biurze krążą koperty i paczki z długo wyczekiwanymi prezentami, życzeniami, wiadomościami czy wyznaniami miłosnymi.
Zuzanna zainteresowała się jedną z takich historii. Przypadkiem natrafiła na listy Gaspara i Tekli, którzy od 38 lat czekają... na siebie. Ich historia miłosna miała początek, środek, ale brak jej zakończenia. Chociaż można powiedzieć, że jej zakończenie ciągle trwa, ponieważ Gaspar co roku w dniu Wigilii Bożego Narodzenia o określonej godzinie, w ustalonym miejscu czeka na Teklę. Każdego roku ma nadzieję, że to oczekiwanie w końcu się zakończy, jednak z każdym rokiem ta nadzieja jest coraz mniejsza. Prowadzi to do podjęcia decyzji - ta Wigilia będzie ostatnią, kiedy opuszcza rodzinę i wyrusza na spotkanie z miłością sprzed lat. I z rozczarowaniem. Pytanie brzmi - czy Zuzannie uda się doprowadzić do tego, że tych dwoje ludzi w końcu się spotka? Czy w ogóle realne jest to, że da się im pomóc?
Bardzo się bałam tej książki. Powód był prosty. Jedyną książką tej autorki, jaką miałam okazję przeczytać była Macocha (recenzja - KLIK) i ona mnie zwyczajnie rozczarowała. Miałam uzasadnione obawy, że i tym razem okaże się, że Biuro przesyłek niedoręczonych jest książką, o której się zapomina i nic po niej nie zostaje. Na szczęście tak się nie stało. I to zakończenie! Coś pięknego! Było dla mnie zaskoczeniem, a to miła odmiana. W większości przypadków jednak jesteśmy w stanie przewidzieć, jaki będzie finał. Tym razem pojawił się element, który nawet nie przyszedł mi do głowy.
Dwoje bohaterów mnie zaintrygowało. Mam na myśli Teklę oraz Gaspara. I to nie ze względu na rzadko spotykane imiona (choć Tekla nie jest mi całkowicie obca, ponieważ moja prababcia nosiła takie imię, jednak z Gasparem mam do czynienia pierwszy raz) ;) Są to osoby o mocnych, lecz upartych charakterach, a jednocześnie dobrych sercach, choć może się tak nie wydawać na pierwszy rzut oka.
Jest to bardzo ciepła i przyjemna powieść. Naprawdę miło wspominam spędzony z nią czas i prawdę mówiąc, to dzięki niej mam ochotę ponownie sięgnąć po książki autorstwa Nataszy Sochy.
Tak naprawdę nie mam nic przeciwko temu, żeby o książkach tego typu pisać w okresie świątecznym. Czytanie ich i pisanie na ich temat ma wtedy niesamowity klimat. Biuro przesyłek niedoręczonych wpadło mi w ręce w takim, a nie innym momencie. Serio, miałabym czekać z czytaniem kilka miesięcy? :p
Z chęcią przeczytam tą książkę. Koniecznie muszę zapisać tytuł.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de
Ja też często idę pod prąd i czytam zimowe książki wtedy, gdy ciepło, a te letnie zimą. ;-) Ten tytuł bardzo miło wspominam, chociaż zawiodło mnie nazbyt odrealnione zakończenie, ale w sumie zimą na pewno byłby lepszy klimat i magia byłaby wskazana.
OdpowiedzUsuńFajnie napisane. Pozdrawiam i gratuluję.
OdpowiedzUsuń