Ameryka Środkowa ma w sobie jakąś moc przyciągania uwagi. Ten teren jest bardzo różnorodny, ma w sobie wiele nieodkrytych tajemnic, miejsc. Jego historia jest pasjonująca i potrafi wciągnąć. Archeologowie wiedzą coś na ten temat. I właśnie ze względu na ten "podkład" bez wahania sięgnęłam po Książki, przez które zginiesz. Spodziewałam się wielkiego "wow", a okładka dołożyła swoje do moich oczekiwań. Pytanie brzmi, czy zostały one spełnione.
Paweł jest archeologiem, gadułą, która potrafi bez końca mówić i mówić. To, co robi jest jego prawdziwą pasją, która prawdopodobnie wzięła się z lat młodzieńczych, kiedy jego rodzina nigdzie nie zagrzała miejsca na dłużej, ze względu na charakter pracy głowy rodziny (i sam charakter tejże głowy, a był on, ujmijmy to delikatnie, dość wybuchowy). Bohater wyrusza na kolejną ekspedycję, ale po drodze spotyka pochodząca z Australii Annie. Dziewczyna jest ciekawa świata, ale nie w oczywisty, turystyczny sposób. Chce wejść w głąb tego, co jest jej nieznane, chce to poznać od środka i naprawdę poczuć. Komercyjne wycieczki nie wzbudzają jej zainteresowania (choć można powiedzieć, że jak pilot, sama w ten sposób zarabia). Podczas wspólnego podróżowania znajdują się w złym miejscu i w złym czasie. Widzą i słyszą coś, od czego powinni się trzymać z daleka. Jednak stało się tak, a nie inaczej. Niczego już nie zmienią, zostali wciągnięci w machinę wydarzeń.
Z kolei Jorge jest włamywaczem. Żyje chwilą, a jego majątkiem są książki, Nie, nie jest do nich aż tak przywiązany, żeby przez nie zginąć. Tego jest pewny na 100%. W jego kolekcji znajdują się także cenne egzemplarze, ale to i tak nie ma dla niego jakiegoś większego znaczenia. Owszem, są tytuły, które mają dla niego duże znaczenie sentymentalne, ale żeby przez nie tracić życie? Co to, to nie. Bez przesady. Jorge jednak nie może być tak do końca pewien wszystkiego. Nie ma nic do powiedzenie, kiedy zostaje wywieziony na północ i, wbrew sobie, wciągnięty w poszukiwania cennego manuskryptu.
Książka przyciągnęła mnie swoją okładką i opisem. Podziałało to na mnie jak magnes i wiedziałam, że muszę ten tytuł przeczytać. Byłam pewna, że nie poczuję się zawiedziona. I się przeliczyłam. Zapowiadała się ciekawa historia, z bardzo interesującym tłem wydarzeń. Nic takiego nie miało miejsca. Czuję się zawiedziona. Może wyglądałoby to inaczej, gdyby fabuła została opisana w jakiś inny sposób? Trudno mi powiedzieć, ale jestem tą książką po prostu znudzona. Jeszcze nigdy przeczytanie 290 stron nie zajęło mi tyle czasu. Wszystko niesamowicie się ciągnęło. Były momenty, że miałam wrażenie, że gdybym przerzuciła kilka stron bez czytania, to tak naprawdę niewiele by mnie ominęło. Bohaterowie byli. Po prostu byli i tyle. Nie poczułam w związku z ich perypetiami jakichś szczególnych emocji, dzięki którym mogłaby powstać jakaś relacja na linii czytelnik-bohater. Paweł, Annie i Jorge byli mi obojętni. Fakt, Annie miała w sobie trochę takiej... zadziorności, ale to byłoby na tyle. Osobowości Pawła - Obserwator, Filozof i Szyderca - była czymś, co było całkowicie oderwane od opisywanej rzeczywistości. Zupełnie mi to nie pasowało do całości.
W swoich opiniach staram się być obiektywna i szczera, bo uważam, że pisanie recenzji niezgodnie z prawdziwą oceną jest po prostu nieuczciwe. Wobec siebie samego, wobec czytelników, autorów i wydawnictw. Jednak nawet wtedy, kiedy książka zupełnie nie przypada mi do gustu, okazuje się nie dla mnie, staram się zwracać uwagę na jej pozytywne (dla mnie) aspekty, bo zdaję sobie sprawę z tego, że gusta potrafią być niesamowicie różne i może "wyciągnę na wierzch" coś, co akurat zaciekawi kogoś innego. W tym przypadku jest naprawdę ciężko. Okładka, opis z tyłu książki, Annie, miejsce wydarzeń. Tyle.
Na pewno są osoby, które zostały przez tę książkę porwane i są nią zachwycone. Niestety, ja do nich nie należę. Tłumaczę to sobie moimi zbyt dużymi oczekiwaniami. Byłam nastawiona na "ochy i achy", a nic takiego się nie pojawiło. Ta książka jest debiutem autora, to też ma pewnie jakieś znaczenie. Nie można przekreślać jego twórczości na podstawie jednego tytułu. Liczę na to, że jeśli pojawi się następna książka Jana Szymańskiego i będę miała okazję po nią sięgnąć, to moja odczucia po jej przeczytaniu będą całkowicie inne. Wszystko jeszcze przed nami.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Po Godzinach
Okładka jest przecudowna. Szkoda tylko, że środek Cię tak wymęczył. Jednak czasem tak jest, że piękno zewnętrzne nie idzie w parze z pięknem wewnętrznym...
OdpowiedzUsuń