Źródło zdjęcia |
Pasja jest czymś bardzo ważnym. Robiąc coś, co kochamy, widzimy w tym sens i jest to dla nas jeszcze łatwiejsze i przyjemniejsze. Oczywiście, nie możemy być zapatrzeni w siebie i swoje hobby. Dobrze by było, gdyby nasze zainteresowania nie stwarzały problemów i nie powodowały konfliktów. Dlatego, jeżeli tylko jest taka możliwość, dobrze jest znaleźć osobę lub kilka osób, które podzielają nasze zainteresowania. Rozumieją zalety i wady, bo same to robią. Nikt nikomu nie przeszkadza, można spędzić wspólnie czas, zawsze jest temat do rozmowy. Czego chcieć więcej?
Gaming house jest specyficznym miejscem. Mieszkają w nim osoby, których pasją są gry komputerowe. Oczywiście, oprócz tego studiują, pracują, przynajmniej starają się mieć normalne życie i zainteresowania, ale głównie spędzają czas przed komputerem, w jego wirtualnym świecie, żeby zdobywać kolejne poziomy. Osiem osób, osiem charakterów, które nie zawsze ze sobą współgrają, co jest jak najbardziej normalne. Wydarzenia są opisywane z perspektywy kolejnych bohaterów, więc można ich lepiej poznać, być może zrozumieć, czym kierowali się w konkretnych momentach.
Nie chciałabym rozpisywać się o fabule. Powód jest prosty, ciężko jest opisać coś, co jest znikome. Spodziewałam się fajnej, lekkiej powieści z wplecionymi wątkami erotycznymi. Okazało się, że Gaming house na pewno posiada te wątki erotyczne, ale tak naprawdę nic poza tym. Bohaterowie żyją grą komputerową LOL i seksem. Ledwo wiążą koniec z końcem, ponieważ nie wyściubiają nosa za próg, a zrobienie zakupów jest godne wyprawy zimowej na K2. Ich poczucie humoru jest, co najmniej, specyficzne. Nie wiem jakie zdanie macie na ten temat, ale uważam, że dorzucanie środków halucynogennych do napojów nie jest niczym śmiesznym.
Wiecie, że czytam różne książki. Nie boję się sięgać po nowości, po książki, o których nie jest tak głośno, których promocja nie jest tak intensywna jak innych popularnych tytułów. Gdzieś tam, z tyłu głowy, zawsze jest obawa, że to nie będzie coś, co przypadnie mi do gustu (mimo opisów i recenzji innych, książka jest zawsze wielką niewiadomą, każda i dla każdego), ale ciekawość zwycięża. Skutki są różne. Raz jest zachwyt, innym razem wręcz przeciwnie. W tym przypadku, to drugie. Nie mogę wypowiedzieć się pozytywnie o Gaming house.
Zachowanie bohaterów było dla mnie poniżej jakiegokolwiek poziomu i były momenty, że miałam nadzieję, że zaraz wszystko się zmieni, wszystko okaże się żartem i książka "znormalnieje". Niestety, tak się nie stało. Całość jest dla mnie jedną wielką przesadą. Jednocześnie łudzę się, mam nadzieję, że takie miejsca nie istnieją (wiem, jestem naiwna). Jeśli gdzieś można je znaleźć, to jest to dla mnie trochę przerażające. Postawy bohaterów i wyznawane przez nich wartości są dla mnie nieporozumieniem. Zdaję sobie sprawę, że postaci z książek nie zawsze muszą być wzorem zachowania, ale to, co przeczytałam jest, według mnie, nie do przyjęcia.
To jest moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i mimo tego, że czytałam o jej wcześniejszych książkach sporo dobrego, to teraz mam mieszane uczucia. Przykro mi, że (w sumie) nie mogę napisać nic dobrego o tej pozycji, ale taka jest prawda. Przede wszystkim, nie wiem, na czym polega jej sens. Jakie miała przesłanie? Jeśli miała szokować, to się udało, ale czy w tym pozytywnym wydźwiękiem? Wątpię.
Nie wiem, czy mogę polecić tę książkę. Na pewno odradzam czytanie osobom młodym. Niech nie biorą przykładu z bohaterów. Pozostali niech sami zdecydują i wyrobią swoje własne zdanie. Może będzie skrajnie różne od mojego?
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu WasPos oraz autorce,
Dominice Smoleń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz