Chyba nie ma osoby, która uważałaby, że dzieciństwo w żaden sposób nie oddziałuje na nasze dorosłe życie. Powód jest bardzo prosty, nie ma takiej możliwości. Choćbyśmy nie wiadomo jak intensywnie tego pragnęli, to nie da się wykreślić przeszłości. Można próbować o niej zapomnieć, starać się oddzielić "grubą kreską" to, co było od tego, co jest teraz, ale to nie oznacza, że nasze doświadczenia znikają. One na zawsze w nas pozostają, chcemy tego czy nie, towarzyszą nam do końca życia i cały czas są wzbogacane.
Anna doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale jednocześnie robi wszystko, aby te złe doświadczenia przekuć na lepszą przyszłość dla siebie i swojej rodziny. Bardzo trudno jest jej uwierzyć, że ona, która spędziła dzieciństwo wśród wrzasków babki (inaczej nie chce jej nazywać), bo jej własna mama wyjechała do Wiednia i kontaktowała się z nią sporadycznie, ma szansę na kochającą się rodzinę, w której można znaleźć wsparcie i zrozumienie. To było dla niej coś obcego, nie miała na to w młodości żadnych szans.
Trzeba przyznać, że potrafiła się pogodzić z tym, jak wyglądała jej przeszłość. Albo inaczej - nie pogodziła się, ale nauczyła się z tą przeszłością żyć. Była poniżana. Można powiedzieć, że znęcano się nad nią psychicznie i została zniewolona przez własną rodzinę. Minęło dużo czasu, zanim dostała swoją szansę na takie prawdziwe rozwinięcie skrzydeł .W pewien sposób odtworzyła postępowanie matki, ale nie w stu procentach. Przede wszystkim, ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby jej do głowy było zostawienie córki. Zosia była jej największym szczęściem i powodem, dla którego chciała dalej żyć. Ona i Anton sprawili, że Anna odmieniła swoje wyobrażenie na temat życia, rodziny i relacji panujących między ludźmi. Choroba sprawiła, że zaczęła na nowo analizować to, co ją spotkało. Zrozumiała, że wszystko dzieje się "po coś".
Historia Anny daje mocno do myślenia. Ile dzieci w ten sposób przeżywa swoje dzieciństwo? Nawet sąsiedzi, najbliższe otoczenie, nie zdają sobie sprawy, co dzieje się dosłownie za płotem. Tymczasem, tak blisko nich, odgrywa się swoisty dramat. Dramat małego dziecka, dorastającej dziewczyny, a nawet dorosłej kobiety. Dramat, który zgotowała najbliższa rodzina tego dziecka. Na zewnątrz wszystko wygląda dobrze. Dziewczynka nie jest głodna, brudna czy w inny sposób zaniedbana. Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku. Problem polega na tym, że raczej nikt nie czuje potrzeby wykazania większego zainteresowania. A jak mogłoby wyglądać życie Anny czy nawet jej matki, gdyby ktoś zechciał dokładniej przyjrzeć się tej rodzinie? Może zaoszczędziłoby to im tak wielkiej ilości cierpienia i poczucia niesprawiedliwości? Może ze wsparciem z zewnątrz znalazłyby w sobie odwagę, aby to zakończyć wcześniej i w inny sposób, z korzyścią dla całej rodziny? Tego już się nie dowiemy, ale niech historia Anny nas zainspiruje i skłoni do zwrócenia uwagi na,być może, drobne szczegóły, które pozornie nie mają znaczenia, a tak naprawdę są skrytym wołaniem o pomoc.
Ta książka okazała się być wyjątkową. Może nie od samego początku, bo jak to z większością lektur bywa, trzeba się "wciągnąć", ale później było już tylko lepiej. To nie jest taka zwykła powieść obyczajowa i wierzcie mi, że opinia Alka Rogozińskiego nie została wydrukowana na okładce bezpodstawnie. Jego słowa opisują tę książkę idealnie. Frapująca, intrygująca, wzruszająca. Trafione w samo sedno. Przeczytałam Ocean uczuć w dwa dni, a to dla mnie znaczy, że fabuła została poprowadzona w taki sposób, że trudno się było od niej oderwać.
Ocean uczuć skłania do wielu przemyśleń nad takimi zwykłymi, prostymi aspektami życia. Nie można pozostać obojętnym na to, co zostało opisane. O tej książce nie można szybko zapomnieć, nie jest "jedną z wielu". Mam nadzieję, że druga część (tak, będzie kontynuacja) zostanie utrzymana na tym samym poziomie. Tom pierwszy szczerze polecam, nie zawiedzie Was.
Ocean uczuć skłania do wielu przemyśleń nad takimi zwykłymi, prostymi aspektami życia. Nie można pozostać obojętnym na to, co zostało opisane. O tej książce nie można szybko zapomnieć, nie jest "jedną z wielu". Mam nadzieję, że druga część (tak, będzie kontynuacja) zostanie utrzymana na tym samym poziomie. Tom pierwszy szczerze polecam, nie zawiedzie Was.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res oraz autorce Marioli Sternahl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz