Niesamowita odwaga. Pokonywanie własnej słabości, kiedy każdy krok jest niewyobrażalnym wysiłkiem, a najmniejszy błąd może kosztować życie. Bezwzględny upór i ogromna ambicja. Odrobina egoizmu. Spełnianie największych marzeń, w dosłownym znaczeniu tego słowa. Zawsze podczas czytania literatury górskiej pojawiają się u mnie podobne myśli. To się nie zmienia, tak samo jak mój podziw wobec himalaistów i wszystkich, którzy się wspinają. Dlaczego nie podziwiać kogoś, kto nie boi się sięgnąć po swoje marzenia?
Anna Czerwińska była uczestniczką wyprawy na K2 w 1986 roku. Roku, który zapisał się w historii himalaizmu, jako jeden z najtragiczniejszych. Zginęło wtedy 13 osób, na zboczach jednej góry. Tragedia nie ominęła także polskiej wyprawy. Nie da się ukryć, że te śmierci wydają się zupełnie bezsensowne, jednak są okoliczności, których nigdy nie poznamy, a nie będąc w nawet podobnej sytuacji - nie mamy szans zrozumieć.
Autorka stara się je wyjaśnić, przybliżyć, ale też zrozumieć. Mimo tego, że brała udział w wyprawie, nie była bezpośrednim świadkiem tych wydarzeń. Te najtragiczniejsze momenty miały miejsce kilkaset metrów od niej, co w tamtejszych warunkach jest ogromną odległością. Nie ma możliwości podbiec, podjechać, żeby udzielić komuś pomocy najszybciej, jak się da. Można być tylko biernym obserwatorem wydarzeń, na które nie ma się żadnego wpływu. A jeśli jest się wysoko w górze i problemy ma wspinający się partner? Pomoc też nie jest czymś oczywistym. Przecież każdy, kto tam jedzie chce zdobyć szczyt, ale chce też bezpiecznie wrócić do bazy, a potem do domu, do bliskich. Jak widać, nie tak łatwo podjąć jakąkolwiek decyzję.
Latem 1986 roku pod K2 działy się rzeczy piękne i straszne. Himalaiści odnieśli sukcesy i porażki. Często ten sport jest właśnie tym okupiony. Z jednej strony radość, że się udało, szczyt został zdobyty, udało się bezpiecznie zejść i zakończyć wyprawę, a z drugiej strony smutek, żal i wściekłość, że komuś innemu się nie powiodło. To zawsze może być przyjaciel, najbliższa osoba w zespole. Chyba nie można sobie nawet wyobrazić, jak twardą psychikę muszą mieć wspinacze. Jak bardzo muszą być zdeterminowani, że mimo niepowodzeń innych i, przede wszystkim, świadomości, że następnym razem, to właśnie oni mogą nie wrócić do domu, wyjeżdżają.
Często można spotkać się ze słowami krytyki wobec himalaistów, że narażają się na niebezpieczeństwo na własne życzenie, nie myślą o życiu, o rodzinie. W skrócie - kto umiera w górach, robi to na własne życzenie. Odzywa się we mnie wtedy bunt. A inne dyscypliny sportowe są w 100% bezpieczne? Oczywiście, że nie! Choćby Formuła 1. Jaką gwarancję szczęśliwego zakończenia wyścigu mają kierowcy, którzy pokonują tor z prędkością ok 300 km/h? Albo uczestnicy Rajdu Dakar czy skoczkowie narciarscy? To również nie są bezpieczne rodzaje sportu. Mam wrażenie, że są postrzegane w inny sposób, ponieważ można je śledzić na żywo i w każdej chwili sprawdzić, co się dzieje z uczestnikami. Wspinanie się ma inny charakter, polega na czekaniu na wiadomości, często bardzo długie (choć w obecnych czasach nawiązanie kontaktu i tak jest łatwiejsze niż kiedyś). Oczywiście, nie da się porównać warunków, w jakich znajdują się wspinacze i to też ma ogromny wpływ na przebieg wyprawy, ale nie można tego traktować jako narażanie się na własne życzenie i twierdzenie, że w przypadku innej dyscypliny tego ryzyka nie ma. Ono zawsze występuje zawsze i wszędzie, tego nie przeskoczymy.
Tego typu książki uświadamiają, jak wyprawy wyglądają od środka. Ich przygotowanie, przebieg i zakończenie. Osobiście, uwielbiam przenosić się w ten mroźny świat. Podziwiam tych ludzi i zazdroszczę. Zazdroszczę odwagi, uporu i możliwości. Podziwiam, że są w stanie tak ryzykować, bo decyzja o takim wyjeździe nie zawsze jest łatwa i oczywista.
Drugie wydanie Grozy wokół K2 gwarantuje nam poznanie historii, która odcisnęła swoje piętno w historii himalaizmu, także polskiego. Warto poznać te wydarzenia z każdej możliwej strony, żeby mieć możliwość chociaż podjęcia próby ich zrozumienia, a nie oceniać, nie mając ku temu podstaw.
Polecam każdemu, kto lubi literaturę górską, ale też każdej osobie, która chce poznać charakter himalaizmu.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Annapurna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz