Gdy się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Czasami to powiedzenie jest bardziej prawdziwe niż nam się wydaje. Ile razy trzeba się zadowolić tym, co w danej chwili jest pod naszą ręką, zamiast otrzymać to, czego naprawdę oczekujemy? I prawda jest taka, że przez coś takiego nasze późniejsze plany mogą się diametralnie zmienić z prostego powodu. Nikt nie jest jasnowidzem i nie wie, w jaki sposób jedna decyzja może wpłynąć na naszą przyszłość.
Ola nie ma wyjścia i, jeśli nie chce, żeby głównym składnikiem jej posiłków był tynk ze ścian, to musi podjąć tę pracę. Początkowo nie była przekonana do ogłoszenia, które pokazał jej tata, ale czy miała inne wyjście? Po przemyśleniu sprawy wysłała swoje zgłoszenie i tym sposobem wyjeżdża na koniec świata, czyli do Wszeborowa.
Praca okazała się bardzo przyjemna. Opisywanie szlaków nie sprawiało jej żadnych trudności. Większym problemem były relacje z jej gospodarzem, czyli leśniczym Wszeborowskiego Parku Narodowego. Andrzej nie należy do zbyt kontaktowych osób, traktuje Olę trochę jak intruza. W przeciwieństwie do jego syna, który z marszu zaakceptował nową mieszkankę ich domu.
Niby wszystko jest w porządku. Ola robi swoje, leśniczy zajmuje się swoimi sprawami, czasami muszą pracować razem. Wkrótce zaczyna się coś dziać. Wydarzenia nie napawają optymizmem. Jakby nie patrzeć, to nie każdego dnia człowiek jest oskarżany o morderstwo. Ta i kolejne sytuacje sprawiają, że Ola w jakiś sposób aklimatyzuje się, zaczyna czuć się częścią wszeborowskiego społeczeństwa i, co szczególnie ważne, zaczyna rozumieć, że można kochać przyrodę, lasy i pola. Wcześniej było to dla niej coś absolutnie zbędnego. Przygoda na obozie harcerskim skutecznie ją zniechęciła do dłuższego przebywania w lesie. Tu nie miała wyboru i, chyba dzięki temu, zrozumiała, jak ważną rolę w życiu człowieka odgrywa natura.
Leśniczówka Wszebory zabiera nas w zakamarki puszczy i krainę słowiańskich legend. I w tym tkwi cały urok tej książki. Spokój lasu. jego tajemnice, tempo życia tak inne od tego panującego w mieście. Oraz zakończenie, które wcale nie ma standardowego "happy endu". Przed Olą wiele zmian i wyzwań. Mam nadzieję, że już wkrótce dowiemy się, w jaki sposób poradziła sobie ze wszystkim i wrócimy do Wszeborowskiego Parku Narodowego.
Zaczynając czytać tę książkę miałam ogromną nadzieję, że spodoba mi się tak bardzo, jak tytuły z serii Pensjonat Leśna Ostoja i się nie rozczarowałam. Joanna Tekieli potrafi swoim piórem zaczarować czytelnika, bez problemu przenieść go w miejsce fabuły. Powieść wciąga i nie można się od niej oderwać. Lektura sprawa ogromną przyjemność, a jednocześnie skłania do przemyśleń. Ile robimy, żeby następne pokolenia mogły korzystać z natury w równym stopniu z nami? Dlaczego tak bardzo zatraciliśmy się w nowoczesności zapominając o tym, co nas otacza? Zapominając, że czasami nasze działania, nasze dążenie do wygody niszczy naturę, która też jest nam przecież potrzebna. Podczas czytania warto się nad tym zastanowić. Nie chodzi o jakąś rewolucję, rezygnację ze wszystkiego, co dają nam obecne czasy. Skupmy się na tym, żeby udało się zadowolić obie strony, uratować obie strony. bo można tak to nazwać.
Jeśli pojawi się kolejna część, na pewno po nią sięgnę, a i Was do tego namawiam. Kto nie chciałby się przenieść do szumiącego lasu? Ja o tym marzę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz