19:22

Czerwony kalendarz - Sylwia Markiewicz


Instagram
Do czego służą Wam kalendarze? Do zapisywania spotkań, planowania wakacji,  może sporządzania listy zakupów, które chcecie zrobić w najbliższy weekend? W jakim jest kolorze? Kolorowy czy jednolity? Kalendarz Amelii jest czerwony. I nie chodzi tu o okładkę czy kolor długopisu, którego używa. Jej kalendarz jest wypełniony czerwonymi kropkami. Na każdy dzień przypada jedna czerwona kropka. Co to może oznaczać?

Odpowiedź jest prosta. Czerwień jest dla Amelii wyznacznikiem smutku. Jeżeli wieczorem stawiała w swoim kalendarzu czerwoną kropkę, to oznaczało, że tego dnia nie była szczęśliwa. Jakie było jej zaskoczenie, gdy okazało się, że każdy z jej dni kończy się taką czerwoną kropką! Nie chciała podzielić losu swojej ciotki, musiała zmienić swoje życie. Chciała być naprawdę szczęśliwa. Stwarzanie pozorów nie było tym, czego oczekiwała od swojego życia. Wszystko zaplanowała, a przynajmniej starała się zaplanować. Wiedziała, że nie może sobie pozwolić na większe potknięcia. Nie mogła ryzykować, miała pod opieką czteroletniego synka i musiała mu zapewnić dom i poczucie bezpieczeństwa.

Tak naprawdę, postawiła wszystko na jedną kartę. Porzuciła życie u boku męża, dla którego przestała istnieć. Była osobą od sprzątania, gotowania i dbania o ogród. W ich małżeństwie nie istniało uczucie. Mieli ogrom dóbr materialnych, ale nie byli ze sobą, lecz obok siebie. To nie mogło dłużej trwać. Amelii brakowało czułości ze strony Jerzego. Chciała pójść do pracy i poczuć niezależność. Chciała mieć do powiedzenia coś więcej od tego, co ma przygotować na niedzielny obiad. Chciała poczuć, że jest sobą i jej życie ma sens. Właśnie dlatego spakowała siebie i Piotrusia, a następnie wyjechała do miasta. W pewnym sensie nie uciekła. Jerzy wiedział, że na jakiś czas wyjeżdżają do ciotki. Jednak nie wiedział, że nigdy tam nie dotarli.

To nie było łatwe. Już na samym początku Amelia miała ochotę wycofać się i wrócić do domu, w którym, mimo wszystko, czuła się bezpiecznie i wiedziała, że ani jej, ani Piotrusiowi nic nie grozi. Ale nie poddała się i powoli, krok po kroku, zaczęła organizować ich życie na nowo. Fakt, miała szczęście, że trafiła na ludzi, którzy rozumieli jej sytuację i byli w stanie jej pomóc, ale nie było tak za każdym razem. Podjęła ryzyko i opłaciło jej się to. 

Kobiety są odważne i nikt temu nie może zaprzeczyć. Są zawzięte i jak się na coś uprą, to nie ma zmiłuj. Jeśli chcą być szczęśliwe, to będą. Takim przykładem jest Amelia. Ona nie chciała mieć wiele. Przerobiła już taki scenariusz, że nie musiała się martwić o pieniądze i zawsze miała pełną lodówkę. I co? I wcale nie dawało jej to szczęścia. Po wyjeździe do miasta nie miała wiele oszczędności, musiała liczyć się z każdym groszem oraz pamiętać, że jej synowi nie może niczego zabraknąć. Okazało się, że nie mając pełnego portfela była o wiele szczęśliwsza. Doceniała to, co ma. Obecność dobrych ludzi dawała jej szczęście, a okazywanie pomocy innym niesamowitą satysfakcję. 

Debiut Sylwii Markiewicz jest bardzo udany. Historia Amelii jest przykładem tego, że jeżeli chce się coś osiągnąć, to wystarczy naprawdę chcieć, a ten cel zostanie zrealizowany, nawet wtedy, gdy po drodze pojawia się wiele przeszkód. W książce dużo się dzieje, co może sprawić, że pojawia się czasami uczucie przytłoczenia, ale to są ważne sprawy. Uświadamiają, ile zła dzieje się wokół, nawet takiego, które na pierwszy rzut oka wydaje się nieistotne i rzadko spotykane. Sylwia Markiewicz poruszyła wiele zagadnień, ale ważnych zagadnień. Fabuła jej książki pokazała, że czasami nie trzeba wiele, aby poprawić czyjąś sytuację, że są momenty, że trzeba zapomnieć o swoich problemach, pochylić głowę nad kłopotami innych i ocenić swoją sytuację na nowo, ze świeżym spojrzeniem. 

Spędziłam z tą książką miłe chwile. Przeżywałam razem z Amelią jej przygody, bo można tak nazwać to, co ją spotkało. Czekałam na poprawę jej sytuacji i cieszyłam się razem z nią, gdy realizowała swoje kolejne cele, a martwiłam się, gdy coś się nie powiodło. Książka została napisana w taki sposób, że można przejść obojętnie obok losów bohaterki. 
Mam nadzieję, że autorka nie poprzestanie na tej jednej powieści.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Oficynka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Krokusowe Przemyślenia , Blogger