Gdzie byliście w momencie, gdy rozpoczęła się pandemia koronawirusa? Pamiętacie, co wtedy robiliście? Co się działo wokół Was? W jaki sposób się o tym wszystkim dowiedzieliście? I co było dalej? Ta sytuacja zaskoczyła wielu z nas, przyniosła wiele emocji, często skrajnych. Pytanie brzmi, czy ten sprawdzian, jaki przygotował dla nas los, w jakikolwiek sposób skłonił nad do refleksji nad otaczającą nas rzeczywistością, naszymi decyzjami i życiem?
W 1938 roku życie w Krakowie wyglądało zupełnie inaczej. Tempo życia, dźwięki, towarzystwo, moda. Tak różne od tego wszystkiego, co możemy zobaczyć obecnie. Poznajemy "tamten" Kraków dzięki zapiskom Anny Abrahamer, która pokazuje nam swój świat, swoje otoczenie, a przede wszystkim, przedwojenną rzeczywistość.
Trudno sobie wyobrazić niepokój, który musiały czuć osoby żydowskiego pochodzenia w ostatnim roku przed rozpoczęciem II wojny światowej. Z jednego strony niedowierzanie, bo co mogłoby się zmienić, gdyby "coś" się zaczęło. Jedną wojnę przetrwali, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Z drugiej strony jest to nie dające spokoju przeczucie, że tym razem jest inaczej. Jeśli do czegoś dojdzie, będzie to wyglądało zupełnie inaczej.
Jednak zanim Anna skupi się na przedwojennych niepokojach przeniesiemy się razem z nią na Lazurowe Wybrzeże. Kobieta cieszy się każdym dniem, każda chwilą. To jej pierwsza zagraniczna podróż, wszystko jest nowe, obce, a jednocześnie ciekawe i pociągające. Kto nie chciałby korzystać z takiego wyjazdu w 100%?
Na Lazurowe Wybrzeże w 2020 roku zabiera nas również wnuczka Anny, Roma Ligocka. Właśnie tam znalazła się w momencie, gdy na świecie tematem numer jeden stał się koronawirus i wszystkie związane z nim obostrzenia, ale przede wszystkim - strach o zdrowie i życie swoje oraz bliskich.
Jak bardzo podobne są emocje w obu częściach książki! Niepewność i strach są uczuciami, które potrafią nas sparaliżować. Mogą być mniejsze lub większe, ale dotyczą każdego człowieka w trudnej sytuacji i właśnie to spotkało Annę i Romę. Ich historie dzieli 80 lat, a te emocje się nie zmieniają. Obie nie miały pewności, jak będzie wyglądał kolejny dzień ich życia. Nie miały pojęcia, kiedy to wszystko się skończy i jak będzie wyglądało ich życie, gdy (jesli) wszystko wróci do normy. I w tym momencie do głosu dochodzi frustracja wynikająca z bezradności. Kto jej nie czuł?
Ta część historii, która skupia się wokół pandemii nie do końca do mnie przemówiła. Nie chodzi tu o styl, fabułę czy cokolwiek innego, co zwykle wpływa na opinię czytelnika. Nie przemówiła do mnie, ponieważ wspomnienia doświadczeń ubiegłego roku są zbyt świeże. Co prawda, nie doświadczyłam ani kwarantanny, ani izolacji, ale cała atmosfera, jaka towarzyszyła wydarzeniom z wiosny i lata ubiegłego roku jest zwyczajnie trudna w odbiorze. Nic nie było od nas zależne, niczego nie można było przewidzieć, a wszystkie obostrzenia wprowadzały jeszcze większy niepokój i brak zaufania wobec drugiego człowieka. Każde wyjście z domu czy niepokojący stan zdrowia był równy uczuciu strachu, że to jest TO. Pandemia trwa nadal, ale chyba nikt nie zaprzeczy, że zmieniła się wobec niej postawa społeczeństwa. Przywykliśmy do niej. Oswoiliśmy się z nią i żyjemy normalnie. Są osoby, według których ona nie istnieje i ci ludzie też żyją normalnie. Nasze aktualne reakcje są skrajnie różne od tych, które miały miejsce rok temu.
Zupełnie inaczej odbieram część poświęconą Annie Abrahamer. Jej pamiętnik jest napisany w tak urzekający sposób, że czytając fragmenty z czasów współczesnych chciałam jak najszybciej przerzucać strony, żeby móc wrócić do Krakowa z lat 30., do domu Abrahamerów, do Anny i jej starań, aby niczego nikomu nie zabrakło mimo tak niepewnych czasów. Ma świadomość, że zaczyna być źle, że prawdopodobnie będzie jeszcze gorzej, ale żyje dalej, nie umartwia się. Skupia się na rodzinie, na codziennych czynnościach, bo co innego miałaby robić wiedząc, że COŚ się zacznie, ale nie wiadomo kiedy i co? Zarządza domem, jak zawsze. Spędza czas z rodziną, gromadzi zimowe zapasy, stara się korzystać z życia. Nie marnuje ani chwili.
Siła rzeczy jest książką wyjątkową. Przyznaję się bez bicia, nie czytałam innych książek Romy Ligockiej. Teraz uważam, że każdy powinien poznać jej twórczość. Autorka pisze w taki sposób, że nie sposób oderwać myśli od fabuły. To jest ten rodzaj literatury, gdy nie mając możliwości czytania, zajmując się czymś zupełnie innym czytelnik nie może się powstrzymać od analizowania tego, co już przeczytał i przewidywania, co jeszcze może się znaleźć na stronach książki.
Poza tym strachem i niepewnością obie części skupiają się na codziennym życiu, skrajnie różnym, ale codziennym. Na rzeczach, których nie powstrzyma to, że trwa pandemia lub zbliża się wojna. Czas płynie. Życie trwa. Trzeba jakoś funkcjonować. Nic nie powstrzyma dojrzewających na drzewach owoców czy fal rozbijających się o brzeg. Każdego wieczoru może nam przejść przez myśl, że się udało, przeżyliśmy ten dzień. Pragnienie, aby spokojna noc trwała najdłużej jak się da jest silna, ale nic nie powstrzyma świtu i kolejnego dnia, który trzeba przeżyć najlepiej jak się da, żeby później nie żałować, nawet jeśli miałby to być najprościej spędzony dzień w naszym życiu.
Doceniajmy to, co zwykłe. W tym może być nasza siła.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz