Życie Gawroszów toczy się dalej. Choć wydawało się, że przecież teraz może być tylko lepiej, sytuacja się pogarsza. Stan Amelii napawa wszystkich strachem. Boją się o każdy jej dzień. Cała rodzina jest świadoma, w jak niebezpiecznej sytuacji znalazła się dziewczyna. Jakby tego było mało, na jaw wychodzą kolejne tajemnice innych członków rodziny. Każda z nich wydaje się coraz bardziej przygnębiająca.
Relacje rodzinne są... mocno naruszone. Wśród Gawroszów jest wiele niedomówień i żalu, który pokazuje się w każdej rozmowie. Nie mogą do siebie dotrzeć, a tym samym, nie mogą być dla siebie wzajemnym wsparciem. Nawet jeśli dwie osoby znajdują nić porozumienia, to z pozostałymi są w konflikcie i nie ma osoby, która żyłaby ze wszystkimi w zgodzie. Jest to smutne, ponieważ mimo trudnych chwil, cała rodzina ma ogromną szansę i przez te nieporozumienia, nie są w stanie wykorzystać jej w stu procentach. Żeby tak się stało, potrzebna jest zgoda, zaufanie i zrozumienie. Tylko tyle i aż tyle.
Trochę mnie ta część zasmuciła. Wiem, że musi się coś dziać, żeby pociągnąć historię dalej, ma to sens, ale te wydarzenia sprawiły, że zwyczajnie jest mi żal tej rodziny. Oni tak bardzo potrzebują siebie nawzajem, a jednocześnie są sobie tak dalecy. Działania pojedynczych osób nic tu nie dadzą, potrzeba chęci z każdej strony, a tego nie ma. Wierzę, że w kolejnej części ulegnie to zmianie, chociaż niewielkiej, i będziemy mogli obserwować relacje rodziny w zupełnie innym świetle, bez konfliktów i wzajemnego obwiniania się.
Zaciekawił mnie wątek przypadłości Andrzeja. Niby jest ta świadomość, że są osoby, które mają tego typu fobie (chyba można tak to nazwać?), ale nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak to może wyglądać w praktyce. Nie będę ukrywać, to wszystko wyglądało trochę przerażająco i było, jak okazało się podczas lektury, czasami niebezpieczne. I tutaj pięknie jest pokazane, jak bardzo potrzebny jest każdy członek rodziny! Każdy jest ważny i ma możliwość pobiec na ratunek drugiej osobie.
Wiecie, czego mi brakowało? Według mnie było mało Przytulnej. Tytuł dotyczy danej pory roku w Przytulnej, natomiast zdecydowana większość fabuły dzieje się gdzieś poza nią. Było to dla mnie zrozumiałe w pierwszej części, kiedy wszystko dopiero się zaczynało i nabierało rozpędu, ale teraz chciałabym poznać lepiej i miejscowość, i sam dom. Mam ogromną nadzieję, że w kolejnych częściach już tego nie zabraknie.
Jak sami widzicie, tym razem mam więcej uwag niż poprzednio. Nie jestem aż tak zachwycona tą książką, jak Wiosną w Przytulnej (RECENZJA). I jest to coś naturalnego, bo nie ma takiej możliwości, żeby podobało nam się wszystko i żebyśmy zachwycali się nad każdą książką. Są i lepsze, i gorsze.
Co przyniesie nam jesień? Nie wiem. Liczę jednak na to, że zachwyci nas swoją historią.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz